Bębenek
rewolweru, obrót – raz, dwa, trzy.
Ona mówi:
wybieraj, albo ja, albo ty.
Chłód metalu
na skroni,
Strzał, co w
uszach dzwoni .
Smak krwi
rozbryzganej.
Gratuluj jej
wygranej.
Ruletka –
Straty w ludziach, utwór 11
Gayle Forman
9 sierpień,
2015 rok
Nie było
dobrze. Sytuacja, w jakiej się znajdowaliśmy była dokładnym przeciwieństwem
określenia dobrze. Było fatalnie. Tym razem mój sposób na uwolnienie Ellie z
transu zawiódł. A nie miałem żadnego innego pomysłu by jej pomóc.
Cała drużyna
została schwytana, ale nie zabita. Nie wiem, czy można nazwać to plusem, bo i
tak siedzimy w celach i nic nie możemy zrobić. Jakby jeszcze tego było mało, to
siedzę razem z garnkogłowym i tylko czekam aż zgasi moją iskrę. Dosłownie widzę
to w jego fioletowych oczach. Tą chęć czyjegoś energonu, odebrania komuś życia.
Aż się dziwię, że jeszcze mnie nie zgasił. Jesteśmy w jednym pomieszczeniu już
kilka cykli i nic. Żaden z nas się nie odzywa, nic nie robi. Na początku
próbowałem jakoś rozwalić drzwi celi, ale Megatron szybko zgasił mój zapał
mówiąc, że wrota są wykonane z najtwardszego z materiałów, jakie mógł zdobyć, a
w dodatku w celi nie działają blastery. Czyli jednym słowem jesteśmy uziemieni.
Po jakiś
pięciu cyklach miałem już serdecznie dość. Podniosłem się z ziemi i mimo
zapewnień Lorda Decepticonów, że nie uda mi się rozwalić drzwi, waliłem w nie z
całej siły, jak długo tylko mogłem. A cały mój wysiłek zakończył się tym, że
nie zostawiłem ani wgniecenia ani zadrapania. Usłyszałem cichy śmiech
Megatrona. Odwróciłem się na pięcie i zmierzyłem go wzrokiem. On oczywiście
siedział sobie, wyłożony i uśmiechał się perfidnie.
-Coś cię
bawi?! – zapytałem ostro, na co on oczywiście ponownie się zaśmiał.
-Twój zapał
jest żałosny – stwierdził, a ja miałem ochotę walnąć go z pięści – Tłumaczyłem
ci już, że nie uda ci się wywarzyć drzwi. Po co więc próbować?
-Sam nie
wiem. Może po to, żeby nie siedzieć na metalowym tyłku i cię nie słuchać?
-To raczej
kiepski powód – dyskutował ze mną jak ze swoim poddanym, którym nie byłem!
-Masz lepszy?
-Czekać –
odparł ze spokojem, a ja już nie wytrzymałem.
-Na co?! Na
gwiazdkę z nieba?! Na jakiś cud?! A może na olśnienie szanownego pana
Megatrona, wielkiego Lorda Decepticonów, który zniszczył Cybertron?!
-Okaż
odrobinę szacunku, Autobocie! – garnkogłowy podniósł się z ziemi i podszedł w
moją stronę – Zapominasz z kim rozmawiasz?!
-Nie! Mam
tego pełną świadomość! – starałem się go przekrzyczeć – Rozmawiam z dwulicowym
draniem, który odebrał mi Ellie i zmienił ją w kogoś, kim nie jest!
-Uczyniłem
ją silną!
-Okłamujesz
sam siebie! Jedynie upodobniłeś ją do siebie i zrobiłeś to siłą! Nie zmieniła
się z własnej woli, a jedynie przez ciebie! – rzuciłem oskarżycielsko i chyba
udało mi się go przegadać – Gdybyś choć na chwilę spróbował zapomnieć o swoich chorych
poglądach i upodobaniach zrozumiałbyś jaka ona jest wyjątkowa.
-A myślisz,
że dlaczego ją wybrałem? Mogłem mieć każdego żeńskiego autochtona na tej
planecie, a jednak wybrałem ją, dlaczego? Bo widziałem jej potencjał! Widziałem
do czego jest zdolna i co może zrobić w przyszłości, jeśli odpowiednio ją
wyszkolę!
-A co, jeśli
ona tego nie chciała?!
-Uwierz mi,
chciała, tylko wtedy jeszcze tego nie wiedziała.
-Uwierzyć
tobie? To ostatnia rzecz jaką mógłbym teraz zrobić – zrezygnowany odszedłem od
drzwi i oparłem się o ścianę naprzeciwko. Megatron jednak nie ruszył się ani o
milimetr. Czyżbym zranił jego uczucia? – A ty co tam tak stoisz?
-Czekam… Już
czas… - mówiąc to oparł się o ścianę tuż przy drzwiach i chyba na coś
czekał.
-Czas, ale
na co?
Nie
uzyskałem odpowiedzi bo w tej samej chwili drzwi do celi się otworzyły, a do
środka zajrzał jeden vechicon z wycelowanym we mnie blasterem. Ale chyba nie
zauważył Megatrona, bo zrobił krok do przodu, a wtedy garnkogłowy wyrwał mu
iskrę. Na zewnątrz czekał jeszcze jeden strażnik, ale Lord Decepticonów wysunął
swoje ostrze i odciął mu głowę. Z tryumfalnym uśmiechem odwrócił się w moją
stronę.
-Widzisz?
Warto było czekać – stwierdził z zadowoleniem.
-To ty o tym
wiedziałeś? – zdziwiłem się.
-Oczywiście!
To standardowy protokół – mówił, jakby to było coś oczywistego – Strażnicy mają
sprawdzać cele dokładnie co sześć cykli. Night nie pomyślała, że powinna im
zmienić rozkazy i dzięki temu dała nam szanse na ucieczkę. Teraz chodź tutaj i
otwórz resztę cel – posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie i wściekły (nie wiem,
czy na niego, czy sam na siebie) wyszedłem z celi.
-Nie jesteś
moim liderem, a więc nie rozkazuj mi nigdy więcej – ostrzegłem go, ale zapewne
puścił moją uwagę mimo uszu.
Rzecz jasna
oboje otworzyliśmy pozostałe cele, uwalniając tak Autoboty, jak i Decepticony.
Musieliśmy szybko znaleźć chwilową kryjówkę i wymyślić nowy plan, inaczej
vechicony z łatwością nas znajdą. Ostatecznie ukryliśmy się w pokoju samego
Megatrona, który był tak duży, że z łatwością pomieścił nas wszystkich. Udało
się nam też skontaktować z bazą. Najwyraźniej Night musiała jakoś
„zabezpieczyć” Darkomount, bo Soundwave nie mógł otworzyć nam mostu ani w
środku, ani w okolicy strażnicy. Byliśmy więc zdani na siebie. Udało się im
jednak dowiedzieć czegoś innego. Część Decepticonów znajduje się pod ziemią.
Ratchet twierdzi, że próbują oni dostać się do jądra Ziemi i najpewniej je
zniszczyć. Później Megatron powiedział, iż już od dawna podejrzewał, że jądrem
Ziemi jest sam Unicron. Czyli to był sposób jego uwolnienia, dokładnie jak
mówiła Night. Uwolni swojego pana z klatki, a przy okazji zniszczy całą
planetę.
Ile ja bym
dał, żeby wróciła do mnie moja Ellie… Tak chciałbym poczuć jej dotyk, usłyszeć
jej normalny głos i spojrzeć w błękitne oczy… To jedyne, o czym teraz marzę.
Ale nie uda mi się tego osiągnąć, póki nie pokonamy Night. Musimy pokonać
Night…
-Nie mamy
wiele czasu – mówił Optimus – Jeżeli Decepticony zniszczą jądro Ziemi, wszystko
przepadnie. Własnie dlatego musimy uderzyć na Night wszystkimi siłami.
-Optimus ma
rację – stwierdził Megatron, wywołując u nas niemałe zdziwienie – Decepticony
słuchają jej rozkazów, bo się boją. Kiedy odzyskam władzę od razu odwołam jej
rozkaz.
-A skąd mamy
mieć pewność, że ty też nie chcesz zniszczyć ziemi? – zapytał Wheilajck, ale
garnkogłowy go tylko wyśmiał.
-Póki co,
życie mi miłe, a niszcząc jądro Ziemi przy okazji zniszczyłbym i siebie. Co
oczywiście nie zmienia faktu, że gdy już odzyskam tron, dopilnuję by każdy z
was trafił na szrot.
-W to nie
wątpię – powiedziała sarkastycznie Arcee.
-Nie mamy na
co czekać – głos ponownie przejął Prime – Spróbujemy pokonać Night, odzyskać
naszą Ellie za wszelką cenę. To jest nasza jedyna szansa. Postarajmy się ją
uśpić, byle by tylko nie mogła użyć swoich mocy.
-Jeśli uda
się nam ją podejść podstępem, może zdołamy pokonać ją zanim użyje swoich mocy –
dodał Bee.
-Masz rację,
przyjacielu – odrzekł Optimus – Być może… A teraz, już czas najwyższy odzyskać
naszą Ellie…
Wszyscy
zaczęliśmy opuszczać pomieszczenie i kierować się do sali tronowej. Jednak
zanim ja zdążył wyjść, Magatron zatrzymał mnie i „wziął na stronę”.
-Jeżeli nie
uda się nam jej odzyskać, zdajesz sobie sprawę, co będziesz musiał zrobić? –
zapytał, a ja przez moment nie wiedziałem co ma na myśli. W końcu jednak
zrozumiałem, że mówi o zabiciu jej.
-Nie mam
zamiaru gasić jej iskry.
-A co, jeśli
nie będziesz miał innego wyboru?
-Zawsze jest
wybór. Tylko ty nigdy tego nie widzisz.
Odwróciłem
się od niego i opuściłem pomieszczenie, a następnie dołączyłem do drużyny.
Cokolwiek by się nie działo, nie mam zamiaru skrzywdzić mojej Ellie. Nigdy…
***
Dotarliśmy
do sali tronowej. Zdawało się, że Night nawet nie ruszyła się od naszego
ostatniego spotkania. Stała przodem do nas i tak jakby czekała na nasze
przybycie. Uśmiechała się wrednie, a jej oczy płonęły fioletem. Choć większość
z nas pewnie już widziałam w niej tylko i wyłącznie wroga, to dla mnie to była
nadal moja mała Ellie.
Tym razem
Night darowała sobie przemowę. To mogło wskazywać na to, że Decepticony są już
blisko jądra. Nie było na co czekać.
Zaatakowaliśmy od razu, ale ona z łatwością rzucała nami po całym pomieszczeniu,
jakbyśmy byli lżejsi od piórka. Pierw staraliśmy się w nią nie strzelać, ale
kiedy Shockwave po raz pierwszy wystrzelił z blastera, a ona z łatwością
zatrzymała pocisk zdecydowaliśmy, że może strzały dostatecznie ją
zdekoncentrują, byśmy mogli jakoś ją podejść. Oczywiście myliliśmy się, bo
Night mogła jednocześnie zatrzymywać pociski, rzucać nami o ściany i jeszcze
chodzić sobie w tę i z powrotem. To nie był dobry sposób, dlatego postanowiłem
ponownie spróbować z nią porozmawiać. I tym razem miałem zamiar ją odzyskać.
-Ellie…
Wiem, że mnie słyszysz – femme nawet nie zwracała na mnie uwagi – Wiem, że
ciągle tam jesteś i że ciągle walczysz. A ja staram ci się w tym pomóc, ale nie
wiem jak – nagle wzrok Night zatrzymał się na mnie – Ellie, kocham cię! Proszę
cię, wróć do mnie! – wykrzyczałem to chyba najgłośniej jak umiałem.
W tej samej
chwili coś się zmieniło. Oczy fembotki zaczęły wracać do swojego dawnego
koloru. Znów były niebieskie… Wszyscy zatrzymali się, stali w milczeniu i
przyglądali, co się dzieje. Na jej twarzy pojawił się smutek i strach.
-Smokescreen
– wtedy się odezwała, jak dawniej i myślałem, że się rozpłaczę. Już miałem do
niej pójść, złapać ja za rękę i pocałować, kiedy poczułem silne ukłucie w
klatce piersiowej – Nie! – wrzasnęła, a ja poczułem ja upadam na ziemię.
Słyszałem
strzały z blasterów, krzyki, płacz… Nie wiedziałem jednak co się dzieje. Czułem
się słaby jak nigdy dotąd, a jedynym, co widziałem była uśmiechnięta twarz
Megatrona i jego ostrze pokryte moim energonem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz