Na zawsze
ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
Antoine de Saint-Exupéry
25 czerwiec
2015 rok.
Z samego
rana wybraliśmy się do siedziby Ruchu. Były nią fabryki dawniej używane do
produkcji części samochodowych. Buntownicy chcieliby je dalej produkować, ale
do tego jest potrzebny prąd.
Muszę
przyznać, że Smoke mocno nas spowalnia. Musieliśmy przejść okrężną drogą żeby
nikt go nie zauważył. Nie obraziłabym się, gdyby umiał się zmniejszyć. W
dodatku jest osłabiony i coraz trudniej jest się mu poruszać. Oby Ruch miał
energon, inaczej możemy go stracić.
Kiedy w
końcu udało nam się dotrzeć na miejsce, nie przywitana nas tak, jak się
spodziewałam. Buntownicy ubrani w czarne kombinezony okrążyli nas i wycelowali
broń w Smokescreen’a. Nie zwracali uwagi na moje krzyki „Nie strzelać!” albo
„To przyjaciel!”. Pewnie zastrzeliliby go na miejscu, gdy do akcji nie
wkroczyła Sierra.
-Stop! –
zawołała, a wszyscy buntownicy rozstąpili się robiąc jej miejsce. Dziewczyna
była postawiona wyżej niż oni. Czerwono włosa podeszła do nas i zażądała
wyjaśnień.
Kiedy
opowiedziałam jej wszystko, zaczęła się obawiać, że zwyczajnie nas wyśmieje.
Ona jednak słuchała uważnie każdego słowa, następnie poinformowała, że
przesłane pliki bardzo się im przydadzą i podziękowała. Co do Smokescreen’a,
musiała zasięgnąć rady ich przywódcy.
Weszliśmy w
głąb fabryki. Vince przyniósł nam jedną niebieską kostkę, mieszczącą się w
dwóch rękach. Smoke powiedział, że trzeba skroplić energon, do czego chłopak od
razu się zabrał. Nie ominęło się bez kłótni, pomiędzy nim, a Jackiem. Szybko
ich jednak uspokoiłam. Miko i Raf byli bardzo podekscytowani wizytą w kryjówce
Ruchu, bo jeszcze nigdy tu nie byli. Dla mnie to była norma.
Buntownicy
dali nam jeść, a Smokescreen’owi wstrzyknęli energon. Bot od razu poczuł się
lepiej. Nie wiem dlaczego, ale ja nie byłam głodna. Nie tknęłam nawet kromki
chleba. Może to z nerwów, sama nie wiem.
Sierra
wróciła po pół godziny. Nie była jednak sama. Obok niej stał wysoki i
umięśniony mężczyzna o ciemnej skórze, czarnych włosach i brązowych oczach.
Miał około czterdziestu lat i był ubrany w ciemne spodnie, bluzkę i kurtkę oraz
buty wojskowe. Pierw zmierzył wzrokiem Smokescreen’a, a następnie nas. Podszedł
do mnie i odezwał się.
-To ty
jesteś Ellie, tak?
-Owszem, a
mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
-Wybacz mi
moje maniery – mężczyzna podał mi dłoń, a ja ją uścisnęłam – William „Bill”
Fowler – W.B.F. To jest właśnie przywódca Ruchu Oporu.
-To dla mnie
wielki zaszczyt.
-Nie, to jaj
jestem zaszczycony. Dzięki tobie zyskaliśmy masę Decepticońskich danych,
najlepszego hakera świata i broń mogącą zniszczyć cony – czy on użył słowa
broń.
-Smokescreen
nie jest żadną bronią. To przyjaciel.
-Słuchaj
mała. Uratował was, rozumiem. Ale to tylko maszyna – Fowler spojrzał na Smoke’a
z pogardą, a ja miałam ochotę go udusić. Nie tak wyobrażałam sobie przywódcę
Ruchu Oporu – Świetnie sprawdzi się w terenie. Pierw jednak sprawdzimy co ma w
środku i opatentujemy jego broń – tego było już za wiele. Zauważyłam broń
przypiętą do pasa mężczyzny. Chwyciłam ją i przystawiłam mu do głowy.
Buntownicy automatycznie odbezpieczyli pistolety i wycelowali je we mnie.
-To ty mnie
posłuchaj dupku jebany. Nie masz prawa go krzywdzić, rozumiesz? Jeśli
kiedykolwiek spróbujesz go zranić, albo jeśli usłyszę słowo „broń” skierowane
pod jego adresem, odstrzelę ci głowę. Zrozumiano.
-Nie znałem
cię z tej strony mała.
-Bo jeszcze
jej dobrze nie poznałeś – Miko wzięła moją stronę – Radzę się nie kłócić.
-Zrozumiano?
– zapytałam ponownie dużo ostrzejszym tonem.
-Oczywiście
– zabrałam broń i przypięłam ją z powrotem do pasa mężczyzny. Buntownicy
wycofali się, a Fowler uśmiechnął się do mnie wrednie – Sierra przekazała mi
informację, że wezwaliście posiłki.
-Owszem.
Autoboty wkrótce tu przybędą. I na nie również nie radzę mówić „broń” –
mężczyzna zaśmiał się.
-Jakże bym
śmiał. No! A teraz przejdźmy do kolejnej sprawy. Wynagrodzenie. Czego żądasz w
zamian za hakera i Autobota.
-Nie będzie
wynagrodzenia – Jack spojrzał na mnie pytająco – Ani Raf, ani Smokescreen nie
są twoją własnością. My wysłaliśmy wam pliki, wy daliście nam energon. Jeśli
zamierzacie dostać się do fortecy conów, to zabieracie mnie, Miko, Jacka, Rafa
i Smoke’a. Taka jest umowa – Fowler złapał się za głowę i przez chwilę
zastanawiał.
-Niech ci będzie.
Kiedy będziemy mieli plan wtargnięcia do Dark Mount, damy wam znać. A teraz
wynoście się stąd do cholery! – odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
Drużyna ruszyła za mną.
-Chodźmy
Smoke. Jeśli chcemy dostać się do kina przed południem, musimy się spieszyć.
-Może nie –
zatrzymałam się i spojrzałam w stronę Smokescreen’a. Patrzał w stronę jakiegoś
sportowego samochodu. Chwilę później z jego oczu pojawiła się siatka
elektroniczna, która zeskanowała pojazd. Niespodziewanie bot przybrał dokładnie
taki sam kształt – Wsiadajcie.
Zajęłam
miejsce kierowcy, Jack pasażera, a Miko i Raf usiedli z tyłu. Smokescreen
ruszył z piskiem opon. Gnaliśmy jakieś sto na godzinę i kilka minut później
byliśmy już na miejscu. Raf uparł się by poszukać części na komputer, więc Miko
i Jack poszli razem z nim. Ja i Smokescreen zostaliśmy razem. Bot opowiadał mi
jak żyło im się na Cybertronie przed wojną. To była spokojna planeta, na której
panował pokój i dobrobyt. Niestety poróżniła ich arogancja i rządza władzy.
Megatron stworzył Decepticony i rozpoczął wojnę. Trwała setki tysięcy ludzkich
lat, a zakończyła się zniszczeniem planety.
-Dzięki, że
się za mną postawiłaś – powiedział w pewnym momencie Smoke – Gdyby nie ty,
pewnie robiliby na mnie testy.
-To ja cię w
to wpakowałam. Nie sądziłam, że przywódca Ruchu okaże się takim dupkiem.
-Dziwi mnie
jednak to, że ty jedna nie uważasz mnie za broń. Dlaczego – westchnęłam.
-W fortecy
Decepticonów, kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłam, byłeś taki słaby…
Widziałam, że cierpisz, a nawet umierasz. Masz uczucia, dokładnie tak jak my.
Nie mogłam pozwolić Fowlerowi się skrzywdzić. Wtedy to on zachował by się jak
decept. W dodatku… - urwałam – Przypomniał mi się widok rodziców. Wtedy, w
fortecy.
-Co masz na
myśli? – zawahałam się. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam, a Smokescreen’a znam
tylko dwa dni. Wiem jednak, że jest chyba najbardziej godną zaufania osobą jaką
znam.
-To było
sześć lat temu, kiedy miałam dziesięć lat. Razem z rodzicami szukałam jakiegoś
schronienia. Była zimna noc, padał śnieg. Od deceptów aż się roiło. Wtedy
usłyszeliśmy kroki jednego z ich. Wbiegliśmy do pierwszego lepszego budynku.
Akurat było to mieszkanie. Na podłodze leżeli martwi ludzie. Tata kazał mi
schować się do szafy. Tak też zrobiłam. Mama miała wejść zaraz za mną, ale cała
ściana wybuchła, a do środka wszedł Decepticon. Tata osłonił mamę, ale to nic
nie dało. Con strzelił w ich oboje. Upadli tuż obok mnie. Widziałam jak krew z
nich upływa. Mama patrzała na mnie ze strachem w oczach. Myślę jednak, że nie
bała się bo umierała, a dlatego, że zostawiała mnie samą. Chciałam krzyczeć, ale
głos uwięzł mi w gardle. Kiedy con odszedł, wyszłam z ukrycia i po raz ostatni
przytuliłam się do rodziców. Choć ich serca dawno przestały bić… - kilka łez
spłynęło po moim policzku, ale szybko je wytarłam.
-Ellie…tak
mi przykro.
-Kiedy cię
zobaczyłam, rannego, zobaczyłam też ich – głos zaczął mi drżeć – Nie mogłam cię
tam zostawić – nie wytrzymałam. Łzy popłynęły siurkiem. Schowałam twarz w
rękach, ale to nie pomagało. Wtedy poczułam jak coś głaska mnie po głowie.
Instynktownie złapałam za to. Był to palec Smoke’a. Wtuliłam się w niego i
płakałam. Dawałam ujść ze mnie emocjom. I było mi dobrze. Z nim, czułam się
bezpieczna…
-Już nigdy
cię nie opuszczę, obiecuję. Zawsze będziemy razem i zawsze będę cię chronił.
Przysięgam…
***
Czerwone
oczy wpatrywały się we mnie. Nie mogłam się ruszyć lub nawet odezwać. Miałam
wrażenie, że strach sparaliżował mnie całą. Oczy były coraz bliżej. Wtedy coś
mnie złapało. Wielkie, srebrne szpony uniosły mnie w górę, a moim oczom ukazał
się krwiożerczy uśmiech. Następnie zobaczyłam już całą sylwetkę srebrnego
robota z fioletowym znakiem Decepticona na piersi. Śmiał się w głos, ale nie
spuszczał ze mnie wzroku.
-Jesteś…już…moja…
- powiedział przerażającym głosem.
Obudziłam
się z krzykiem. Byłam cała spocona i zmęczona tym koszmarem. Po raz pierwszy
śnił mi się Megatron. Może to przez ostatnie wydarzenia. Byłam jednak
przerażona i tego nie ukryję. Nadal słyszałam jego głos i jego słowa „Jesteś
już moja”.
Wzięłam
butelkę wody, wyszłam z sali i przeszłam do łazienki. Chciałam przemyć sobie
twarz. Odkręciłam korek, nalałam sobie trochę na ręce i ochlapałam twarz.
Następnie przejrzałam się w lustrze i o mało nie dostałam zawału. Moje
oczy…stały się fioletowe. Ponownie przemyłam twarz, a kiedy znów spojrzałam w
lustro oczy miały normalny, szary kolor. Może to było tylko przywidzenie. Mam
taką nadzieję, bo jeśli to była prawda, to coś jest ze mną bardzo nie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz