7 sierpień 2015 rok.
Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszce.
José Mauro de Vasconcelos
Prime nie mógł się ruszyć. To, co się działo, kompletnie go sparaliżowało. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na domiar złego, Megatron ocknął się i z zadowoleniem podszedł do fembotki.
-Brawo, moja droga! Z taką potęgą, razem pokonamy Optimusa Prime’a i resztę Autobotów. Razem będziemy…
Lord Decepticonów nie zdążył dokończyć, bo Night, jak się nazwała, złapała go za szyję i uniosła w górę bez większego problemu. Patrzyła na niego z nienawiścią i pogardą. Zacisnęła dłoń jeszcze mocniej i zrobiła wgniecenie w krtani Decepticona.
-Ty nic nie znaczący głupcze! Nie jestem twoją niewolnicą, nie jestem niczyją niewolnicą! Mogę zniszczyć tą bezwartościową planetę w sekundzie i nikt z was mnie w tym nie powstrzyma.
Prime musiał zareagować. Z całej siły uderzył Night w twarz, ale ona nawet nie drgnęła. Powoli przekręciła głowę w jego stronę. Jej oczy zajaśniały, a lider Autobotów poleciał na drugi koniec pomieszczenia, choć fembotka nawet go nie dotknęła. W tej walce nie mieli szans. Night rzuciła Megatronem o ścianę, a zaraz potem opuściła pomieszczenie. Dawni przyjaciele podnieśli się z ziemi i wymienili spojrzenia.
-Co jej zrobiłeś? – zapytał poważnie Optimus.
-Dostała poczwórną dawkę mrocznego energonu – odrzekł z lekkim poczuciem winy – Krew Unirona połączona z substancjami Biosyntezy musiała namieszać jej w głowie.
-Posiada umiejętności takie jak sam Unikron – dodał Prime – Musimy jej pomóc, razem.
-Ten jeden raz…muszę się z tobą zgodzić.
Oczami Smokescreen’a
Stałem naprzeciw Soundwave’a i nawet nie drgnąłem. Każdy, najmniejszy ruch mógł go sprowokować do otworzenia mostu. W razie czego byłem gotowy złapać się konsoli. Nie mogłem tego spaprać. To przeze mnie zginęli ci wszyscy buntownicy, nasza drużyna… Musiałem dać sobie radę. Postanowiłem użyć mojej najlepszej broni – gadania.
-Rozgryzłem cię Wave – odezwałem się śmiało – Nie walczysz, bo tak strasznie boisz się zawieść swojego Lorda. Ty wiesz, że przegrałbyś normalną walkę, mam rację? – nie odezwał się – Oczywiście, że mam, tchórzu.
Na to decept zareagował. Zaczął iść w moją stronę, a wtedy ja uruchomiłem blaster. Zacząłem strzelać w cona, ale on robił świetne uniki. Na domiar złego uwolnił swojego drona, Laserbeek’a, który rzucił się na mnie. Chciałem go z siebie ściągnąć, ale kiedy mi się to udało, Soundwave walnął mnie w brzuch. Cofnął się o krok. Skoczyłem na niego, ale on w ostatniej sekundzie wychylił się do tyłu. Zdezorientowany wylądowałem twarzą na podłodze. Wtem drzwi otworzyły się, a do pokoju wparowali Optimus i Megatron…razem!
-Soundwave, spocznij! – rozkazał garnkogłowy, a ja miałem w głowie niezły mętlik. Prime pomógł mi wstać, a ja spojrzałem na niego pytająco.
-Wiem, że to dziwne, ale nie mamy innego wyjścia. Tu chodzi o Ellie.
-Co jej się stało? – zapytałem zaniepokojony.
-Powiedzmy, że nie jest sobą – wyjaśnił nieco niejasno Megatron.
-Mroczny energon znowu namieszał jej w głowie – uzupełnił Optimus – Jest bardziej…nieobliczalna.
-W takim razie musimy ją szybko znaleźć. Mam tylko jedną prośbę – zwróciłem się do Wave’a – Oddaj resztę naszej drużyny.
Jak na zawołanie nad nami otworzył się most, z którego wypadli Arcee i Cliff. Rogaty bot wyglądał na nieźle zdenerwowanego. Uruchomił blaster i wycelował nim w cona.
-Jeden powód, dla którego miałbym cię nie zgasić?
-Spocznij Cliffjumper – rozkazał Prime i puścił mu ostrzegawcze spojrzenie – Przez jakiś czas musimy współpracować.
-Żartujesz sobie?! – bot wyłączył broń – To teraz się kumplujemy?!
-Dlaczego niby mamy współpracować? – poparła go Cee.
-Tu chodzi o Ellie – wyjaśniłem – Musimy jej pomóc. Możemy to zrobić tylko razem.
Oczami Trinity
Widziałam wszystko, co robiłam, ale to nie byłam ja.
Znajdowałam się…chyba w mojej głowie. Wszystko było ciemne, ale coś przypominające owalne okno ukazywało obraz, to, co widziało moje ciało. Starałam się odzyskać kontrolę, ale na próżno. Byłam strasznie słaba, jakby cała moja energia życiowa znikała.
Na początku byłam sama, ale potem pojawiła się ONA. Wyglądem przypominała mnie, ale miała czarny lakier z fioletowymi elementami i purpurowe oczy. Kazała się nazywać Night. Przy niej, czułam się jeszcze gorzej.
***
Idąc korytarzami Dark Mount zabijałyśmy każdego, na kogo wpadłyśmy. Night nie zdradziła mi swoich planów, ale raczej nie były pokojowe. Czułam jednak jej pragnienie mrocznego energonu, więc domyślałam się, gdzie się kierujemy.
Nagle zza rogu wyszedł Dreadwing. Na Primusa, ja nie chcę go zabić!
-Nie! – krzyknęłam, ale Night nawet nie zwróciła na mnie uwagi – Nie zabijaj go.
-To ja mam tutaj kontrolę! Nie możesz mi rozkazywać!
W sekundzie poczułam się jeszcze słabiej. Upadłam na ziemię, nie mogłam się podnieść, nawet cokolwiek powiedzieć. Czarna fembotka nie zatrzymywała się, choć Dreadwing nawet jej nie atakował.
-Trinity? – zapytał zmartwiony – Co ci się dzieje?
-Trinity już nie ma! – wrzasnęła zdenerwowana fembotka. Nie lubiła, gdy ktoś „nas” tak nazywał – Jest już tylko Night!
W jednej sekundzie oczy cona zaczęły gasnąć. Upadł na kolana i podtrzymywał się rękami, by całkiem nie paść. Night go zabijała, wyłącznie siłą woli gasiła jego iskrę.
-Stój! –wydarłam się – Zostaw go w spokoju!
Ona jednak nie zwracała na mnie uwagi. Widziałam, jak jego oczy, jak i iskra gasną. Ciało Dreadwinga upadło bezwładnie na podłogę. Chciało mi się płakać. Choć nie znałam go zbyt dobrze, to jednak, znaliśmy się. Zabiłam jego brata, zabiłam jego…
Night stała z wrednym uśmiechem zadowolona ze swojego morderstwa. Miałam ochotę ją zniszczyć i zrobiłabym to, gdybym mogła. Miałam nadzieję, że już nie skrzywdzę żadnej bliskiej mi osoby. Może i tak by się stało, gdyby z windy nie wyszedł Wheiljack. Patrzał na nas z niedowierzaniem. Night uśmiechnęła się i podeszła bliżej. Delikatnie przejechała dłonią po jego policzku, a jego nogi w momencie się ugięły.
-Zostaw go w spokoju! – rozkazałam, ale ona nie przestawała. Podniosłam się, z trudem i ponowiłam rozkaz – Powiedziałam…zostaw go w spokoju!
Krzyknęłam jak najgłośniej mogłam, a fembotka jak poparzona zabrała rękę. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, które chwilę później zastąpiła złość. Zostawiła nieprzytomnego Wheiljacka na ziemi i pobiegła do windy. Pojechałyśmy na dach. Czułam, że siły powoli mi wracają. Kiedy znalazłyśmy się na górze, znów byłam sobą.
Było już ciemno, gwiazdy rozświetlały noc. Usiadłam na krańcu Dark Mount i przyglądałam się zniszczonemu światu. Ciekawe, kim bym teraz była, gdyby Decpeticony nigdy na nas nie najechały.
W momencie poczułam wielki ból głowy i usłyszałam jej głos. „Wpuść mnie!”, wołała, ale ja jej nie dałam. Musiałam stawić jej czoła.
-To już koniec, czuję to wewnątrz duszy. Nikt nigdy się nie dowie o mojej smutnej historii – mówiłam, ze łzami w oczach – I o tych, którzy zginęli, nikt nie może się dowiedzieć – teraz już łzy spływały po moich policzkach – Oni widzą tylko tragedię, nie widzą mojej intencji. Cień zła nocy, mógłby na zawsze zabić dobro, którego pragnęłam…Jakże cieniutka jest granica między dobrą osobą, a…
Nagle, usłyszałam jej głos, prawdziwy. Na szyi czułam jej lodowaty oddech. Położyła dłoń na moim ramieniu i zaczęła szeptać do ucha.
-Czy naprawdę sądzisz, że kiedykolwiek pozwolę ci odejść? Myślisz, że kiedykolwiek puszczę cię wolno? Jeśli tak, muszę ze smutkiem rzec, tak nie będzie. Nigdy nie pozbędziesz się już mnie… - wstałam z ziemi i stawiłam jej czoło.
-Wszystko czym jesteś to twarzą w lustrze! Zamknę oczy, a ty znikniesz!
-Jestem tym, z czym się mierzysz spoglądając w lustro. Jak długo żyjesz, tak żyję ja.
-Wszystko czym jesteś to końcem koszmaru! Wszystko czym jesteś to konającym krzykiem! Po dzisiejszej nocy zakończę ten demoniczny sen! – Night zaczęła mnie okrążać.
-Moja droga to nie sen i już nie skończy się. Uwierz mi, ten koszmar będzie trwał! Żyje w tobie mrok i chociaż jeszcze bronisz się…Będzie coraz większą władzę miał! – złapałam ją za rękę i zatrzymałam. Musiałam patrzeć jej w oczy.
-Wkrótce umrzesz i moja pamięć cię ukryje. Nie masz wyboru, straciłaś kontrolę! – wyrwała mi się i złapała mnie za ramiona.
-Nie masz nade mną kontroli! Żyję głęboko w tobie! Każdego dnia będziesz czuć jak pożeram twoją duszę! – pchnęłam ją.
-Ja mogłam żyć kiedy ciebie nie było! Ty, żeby żyć, potrzebujesz mnie! Chcę wolną być i zobaczyć twoją śmierć! – rozległ się jej przerażający śmiech.
-Będę częścią ciebie, na zawsze! A przy mnie Unikron będzie stał!
-Nie! Już czas by umrzeć!
-Nie, nie ja, lecz ty! – zaczęłyśmy się przekrzykiwać.
-Jeśli umrę, ty razem ze mną!
-Umrzesz we mnie! Ja będę tobą!
-Niech cię szlag! Uwolnij mnie!
-Zmieniasz się już we mnie!
-Nie! W głębi iskry… - traciłam kontrolę.
-Jestem tobą! Jesteś nocą!
-Nie! Nigdy!
-Tak! Na zawsze!
-Przeklęta Night! Za wszystko co zrobiłaś, będziesz się smażyć w piekle!
-Nie mogę się doczekać, żeby cię tam spotkać!
-Nigdy!
Wtem poczułam, jak Night znów przejmuje nade mną kontrolę. Wstąpiła do mojego ciała, zajęła cała iskrę… Nic nie mogłam zrobić. Powoli, bezboleśnie, zaczęłam zasypiać w wieczny sen…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz