poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział XVIII - Tornado wątpliwości


Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia

Suzanne Collins

5 sierpień 2015 rok.

Ja, Soundwave i pięćdziesiąt żołnierzy staliśmy na szczycie Dark Mount. Udało się nam odnaleźć jedną z nowych kryjówek buntowników. Nie będziemy czekać. Zaatakujemy ich, rozmieciemy w proch. Ci, którzy przeżyją zostaną przewiezieni do strażnicy w Waszyngtonie. Tam Shockwave rozpocznie kolejne eksperymenty z Biosyntezą. Potrzebujemy silniejszych robotników. Najpierw obawialiśmy się, że nie będą posłuszni. I na to znaleźliśmy sposób. Jeszcze przed mutacją zamontujemy im specjalne chipy. Wszyscy będą mieć jeden cel – służyć Decepticonom.

Soundwave otworzył most ziemny, a kiedy wydałam rozkaz wbiegliśmy przez niego. Znaleźliśmy się w jakiejś jaskini. Była bardzo duża. Oświetlały ją jedynie pochodnie. Gdzieniegdzie na ziemi leżał piasek. Znajdowaliśmy się w Egipcie. Buntownicy otworzyli ogień, ale nie mogli się równać z naszą siłą i potęgą. Blastery były w stanie zmieść ich z powierzchni ziemi. Nie chciałam ryzykować straty tak wielu królików doświadczalnych, więc skontaktowałam się z Soundwavem.

-Otwórz most. Zapędzimy do niego część buntowników. Później wysadzę to miejsce w diabły.

Po krótkiej chwili przede mną pojawił się portal. Rozkazałam żołnierzom wpędzić do niego część ludzi. Nie było łatwo, każdy się opierał. Woleli umrzeć niż stać się więźniami. To robiło się denerwujące. Dlatego też po prostu pchałam ich do środka. Temu nie mogli się oprzeć. W krótkim czasie uzbieraliśmy koło tysiąca osób. Most się zamknął, co o oznaczało, że wystarczy. Zarządziłam rozłożenie bomb. Żołnierze przymocowali je na suficie i ścianach. Soundwave ponownie otworzył most, przez który opuściliśmy bazę. Teraz wystarczyło jedynie odliczyć. 10…9…8…7…6…5…4…3…2…1 Bum! Czujniki zarejestrowały wstrząs. Kryjówka Ruchu i wszyscy buntownicy, którzy się w niej znajdowali są martwi. Cóż za udany początek dnia.

 

Oczami Silasa

Nie było dobrze. Bomby odliczały czas, więc jak najszybciej zażądałem odwrót. Nie mieliśmy więcej czasu niż dziesięć sekund. Sierra i Vince dotrzymywali mi kroku. Znajdowaliśmy się na końcu długiego korytarza, kiedy usłyszeliśmy wybuch, a ziemię pod nami się za trzęsła. Obejrzałem się za siebie. Ogień pędzący w naszą stronę palił ludzi znajdujących się na końcu. Słyszałem ich krzyki. Przyśpieszyłem a kiedy udało mi się wydostać z bazy skręciłem w bok, by zejść z trasy ognia. Ci, co przeżyli, postąpili tak samo.

Jaskinia się zapadła, ogień zniknął. Buntownicy gasili tych, którzy ucierpieli w wybuchu. Będą mieć obszerne poparzenia, to pewne. Ale przynajmniej będą rzyć.

-Sierra, ile nas zostało? – zapytałem dziewczyny, kiedy ta ochłonęła po wybuchu.

-Muszę policzyć. Za minutę dostarczę informację – czerwono włosa wstała i rozpoczęła liczenie.

-To była ONA – odezwał się Vince – To była Ellie.

-Tak wiem. Widziałem ją.

-Wydawała im rozkazy. Jest zdrajczynią! 

-Tego nie wiesz! – chłopak cofnął się o krok – Ellie została porwana. Nie mamy pojęcia co decepty jej zrobiły. Trzeba będzie powiadomić Autoboty.

-Spróbuję się z nimi jakoś skontaktować. Niedaleko stąd znajduje się druga kryjówka?

-Pełna więźniów z obozu pracy. Mają tam komputer. Zbierz mały oddział, idźcie od razu.

-Tak jest! – rudowłosy zasalutował i odszedł. Zabrał ze sobą dziesięć osób i razem poszli na północ. Wtedy wróciła do mnie Sierra.

-Z panem jest równe sto osób – powiedziała ze smutkiem, a następnie odeszła. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Sam byłem bliski łez.

Z dwóch tysięcy osób zostało nas  sto. Usiadłem na gorącym piasku i chwyciłem się za głowę. W kilka minut straciliśmy tysiąc dziewięćset osób. Nie mamy żadnych szans na wygraną. Spojrzałem na rannych. Było to jakieś dwadzieścia osób. Na szczęście udało się uniknąć poważnych obrażeń.

Podniosłem się z ziemi i rozkazałem, by inni też tak postąpili. Musieliśmy się ruszyć, inaczej cony nas znajdą. Pójdziemy do drugiej bazy. Z pewnością pomieszczą jeszcze sto osób. Zdrowi pomogli rannym i rozpoczęliśmy wędrówkę.

W drodze myślałem o Ellie. Nie chciałem wierzyć w to, że zrobiła to dobrowolnie. Jednak co, jeśli taka była prawda? Co Decepticony z nią zrobiły? Co sprawiło, że posunęła się do takiego czynu? Nie wiem tego, ale może Autoboty będą znały odpowiedzi. Muszą się dowiedzieć, co się wydarzyło. Tylko oni mogą nas wyzwolić.

 

Oczami Optimusa

Dostaliśmy kolejną wiadomość od buntowników. Rudowłosy chłopak, imieniem Vince prosił o szybkie przybycie do Egiptu. Podał dokładne współrzędne, więc mogliśmy wyruszać od razu. Nie chciałem jednak zabierać całego zespołu. Nastolatek powiedział, że chodzi o ważne informację. Nie potrzebna jest więc ingerencja każdego z nas. Zabrałem Bumblebee, Smokescreena i Cliffjumpera. Przeszliśmy przez most ziemny i znaleźliśmy się w wysokiej, murowanej budowli. Wszędzie było wiele ludzi. Udało mi się dostrzec Silasa. Szedł właśnie w naszą stronę.

-Witam cię Prime.

-Witam Silasie. Co się stało?

-Zostaliśmy zaatakowani przez cony. Jakimś sposobem udało im się znaleźć naszą bazę. Część ludzi zabrali, a później chcieli nas wysadzić. Przeżyło jedynie sto osób – mężczyzna spuścił głowę.

-Przykro mi.

-Ale nie to jest najważniejsze. Chodzi o to, kto im przewodził – spojrzałem na niego pytająco, ale on pokręcił głową – Chodźmy na zewnątrz.

Podążyliśmy za Silasem. Słońce świeciło, a żadne chmury go nie zasłaniały. Nie było wiatru, a na ziemi leżał piasek. Budowla, służąca za kryjówkę Ruchu to coś, co ludzie nazywają kościołem.

-A więc? – zapytał Smokescreen, a mężczyzna westchnął.

-To była Ellie – otworzył szerzej oczy. Wszyscy zaniemówiliśmy.

-Ale to niemożliwe! – uniósł się Cliffjumper – Nie zrobiłaby tego.

-Musiałeś ją pomylić z kimś innym! – dodał Smoke.

-To nie mogła być Ellie – „powiedział” Bee, chodź Silas i tak go nie zrozumiał.

-Wiem, że trudno wam w to uwierzyć, mi tak samo, ale wiem co widziałem. Może cony zrobiły jej jakieś pranie mózgu.

-Co sądzisz Optimusie? – zwrócił się do mnie Bumblebee.

-Obawiam się, że Megatron w jakiś sposób przekonał Ellie, by zasiliła szeregi Decepticonów.

-Mylisz się Optimusie, Ellie nie mogła tego zrobić! – uniósł się Smokescreen – Ja znam ją najlepiej i wiem, że tego by nie zrobiła!

-Uspokój się młody – Cliffjumper starał się u pomóc, ale bot zaczął się od nas oddalać.

-Ciągle mówisz, że planujesz ją odbić – zwrócił się do mnie – Tak naprawdę nie obchodzi cię jej los, spisałeś ją na straty!

 -Smokescreen! – podniosłem głos, ale on nawet nie zareagował.

-Skoro nie masz najmniejszego zamiaru jej pomóc, sam to zrobię! – Smoke transformował się i odjechał stąd jak najszybciej potrafił.

-Zaczekaj! – „zawołał” za nim Bumblebee, ale się nie zatrzymał.

-Lepiej za nim pojadę - zaproponował Cliff. Zatrzymałem go jednak.

-Wróci. Na razie musimy zając się ważniejszymi sprawami. Megatron chce za wszelką cenę zniszczyć Ruch i stworzyć dla siebie nową armię. Dlatego nie możemy czekać. Zbierz jak najwięcej żołnierzy – zwróciłem się do Silasa, a on pokiwał porozumiewawczo głową – Za dwa dni wyruszamy do Nowego Yorku. Zdobędziemy Dark Mount. Zabijemy Megatrona.

 

Oczami Trinity

Zdawałam raport Megatronowi. Lord był zadowolony z postępów, jakie udało mi się osiągnąć. Słuchał uważnie, a kiedy skończyłam, wstał i zaklaskał.

-Jestem z ciebie naprawdę dumny. Dobrze cię wybrałem.

-Wykonuję tylko swoje obowiązki – lider złapał mnie za rękę, doprowadził do swojego tronu i posadził na nim.

-To jest twoje przyszłe miejsce. Zdecydowałem, że kiedy już zdobędziemy nowe królestwa, Ziemia będzie twoja.

-To wspaniały podarunek, ale naprawdę nie potrzebny – chciałam wstać, ale Megatron mnie powstrzymał.

-Jesteś dla mnie jak córka. Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz – spuściłam głowę. Nie możesz mi dać tego, czego naprawdę pragnę.

Chcę znów poczuć jego dotyk, usłyszeć głos. Chcę ścigać się z nim przy zachodzie słońca. Chcę Smokescreen’a. Ale mojego pragnienia nie da się spełnić.

Zacisnęłam pięść. Smokescreen nie żyje. Starscream go zabił. Powinnam wyrwać mu iskrę, kiedy miałam okazję. Jestem jednak pewna, że okazji będzie jeszcze wiele. Zniszczę go, tak jak zniszczyłam buntowników…Boże…Co ja zrobiłam? Zabiłam ich, wszystkich.

W jednej chwili moja ręka zaczęła drżeć. To co działo się rano…miałam wrażenie, że to nie ja ich zabiłam. Jakbym dzieliła ciało z drugą Trinity. Wszystko pamiętałam, ale nie to, żebym naprawdę tego chciała. Co się ze mną dzieje?

-Wszystko dobrze Trinity? – zapytał Megatron i dopiero wtedy się otrząsnęłam.

-Tak, po prostu się zamyśliłam – Lord Decepticonów uśmiechnął się, a następnie opuścił pomieszczenie. Zostałam sama, a w mojej głowie panowało tornado myśli.

Kim tak naprawdę jestem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz