Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia
Suzanne Collins
5 sierpień
2015 rok.
Ja,
Soundwave i pięćdziesiąt żołnierzy staliśmy na szczycie Dark Mount. Udało się
nam odnaleźć jedną z nowych kryjówek buntowników. Nie będziemy czekać.
Zaatakujemy ich, rozmieciemy w proch. Ci, którzy przeżyją zostaną przewiezieni
do strażnicy w Waszyngtonie. Tam Shockwave rozpocznie kolejne eksperymenty z
Biosyntezą. Potrzebujemy silniejszych robotników. Najpierw obawialiśmy się, że
nie będą posłuszni. I na to znaleźliśmy sposób. Jeszcze przed mutacją zamontujemy
im specjalne chipy. Wszyscy będą mieć jeden cel – służyć Decepticonom.
Soundwave
otworzył most ziemny, a kiedy wydałam rozkaz wbiegliśmy przez niego.
Znaleźliśmy się w jakiejś jaskini. Była bardzo duża. Oświetlały ją jedynie
pochodnie. Gdzieniegdzie na ziemi leżał piasek. Znajdowaliśmy się w Egipcie.
Buntownicy otworzyli ogień, ale nie mogli się równać z naszą siłą i potęgą.
Blastery były w stanie zmieść ich z powierzchni ziemi. Nie chciałam ryzykować
straty tak wielu królików doświadczalnych, więc skontaktowałam się z
Soundwavem.
-Otwórz
most. Zapędzimy do niego część buntowników. Później wysadzę to miejsce w
diabły.
Po krótkiej
chwili przede mną pojawił się portal. Rozkazałam żołnierzom wpędzić do niego
część ludzi. Nie było łatwo, każdy się opierał. Woleli umrzeć niż stać się
więźniami. To robiło się denerwujące. Dlatego też po prostu pchałam ich do
środka. Temu nie mogli się oprzeć. W krótkim czasie uzbieraliśmy koło tysiąca
osób. Most się zamknął, co o oznaczało, że wystarczy. Zarządziłam rozłożenie
bomb. Żołnierze przymocowali je na suficie i ścianach. Soundwave ponownie
otworzył most, przez który opuściliśmy bazę. Teraz wystarczyło jedynie
odliczyć. 10…9…8…7…6…5…4…3…2…1 Bum! Czujniki zarejestrowały wstrząs. Kryjówka
Ruchu i wszyscy buntownicy, którzy się w niej znajdowali są martwi. Cóż za
udany początek dnia.
Oczami
Silasa
Nie było
dobrze. Bomby odliczały czas, więc jak najszybciej zażądałem odwrót. Nie
mieliśmy więcej czasu niż dziesięć sekund. Sierra i Vince dotrzymywali mi
kroku. Znajdowaliśmy się na końcu długiego korytarza, kiedy usłyszeliśmy
wybuch, a ziemię pod nami się za trzęsła. Obejrzałem się za siebie. Ogień
pędzący w naszą stronę palił ludzi znajdujących się na końcu. Słyszałem ich krzyki.
Przyśpieszyłem a kiedy udało mi się wydostać z bazy skręciłem w bok, by zejść z
trasy ognia. Ci, co przeżyli, postąpili tak samo.
Jaskinia się
zapadła, ogień zniknął. Buntownicy gasili tych, którzy ucierpieli w wybuchu.
Będą mieć obszerne poparzenia, to pewne. Ale przynajmniej będą rzyć.
-Sierra, ile
nas zostało? – zapytałem dziewczyny, kiedy ta ochłonęła po wybuchu.
-Muszę
policzyć. Za minutę dostarczę informację – czerwono włosa wstała i rozpoczęła
liczenie.
-To była ONA
– odezwał się Vince – To była Ellie.
-Tak wiem.
Widziałem ją.
-Wydawała im
rozkazy. Jest zdrajczynią!
-Tego nie
wiesz! – chłopak cofnął się o krok – Ellie została porwana. Nie mamy pojęcia co
decepty jej zrobiły. Trzeba będzie powiadomić Autoboty.
-Spróbuję
się z nimi jakoś skontaktować. Niedaleko stąd znajduje się druga kryjówka?
-Pełna
więźniów z obozu pracy. Mają tam komputer. Zbierz mały oddział, idźcie od razu.
-Tak jest! –
rudowłosy zasalutował i odszedł. Zabrał ze sobą dziesięć osób i razem poszli na
północ. Wtedy wróciła do mnie Sierra.
-Z panem
jest równe sto osób – powiedziała ze smutkiem, a następnie odeszła. Miałem
wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Sam byłem bliski łez.
Z dwóch
tysięcy osób zostało nas sto. Usiadłem
na gorącym piasku i chwyciłem się za głowę. W kilka minut straciliśmy tysiąc
dziewięćset osób. Nie mamy żadnych szans na wygraną. Spojrzałem na rannych.
Było to jakieś dwadzieścia osób. Na szczęście udało się uniknąć poważnych
obrażeń.
Podniosłem
się z ziemi i rozkazałem, by inni też tak postąpili. Musieliśmy się ruszyć,
inaczej cony nas znajdą. Pójdziemy do drugiej bazy. Z pewnością pomieszczą
jeszcze sto osób. Zdrowi pomogli rannym i rozpoczęliśmy wędrówkę.
W drodze
myślałem o Ellie. Nie chciałem wierzyć w to, że zrobiła to dobrowolnie. Jednak
co, jeśli taka była prawda? Co Decepticony z nią zrobiły? Co sprawiło, że
posunęła się do takiego czynu? Nie wiem tego, ale może Autoboty będą znały
odpowiedzi. Muszą się dowiedzieć, co się wydarzyło. Tylko oni mogą nas
wyzwolić.
Oczami
Optimusa
Dostaliśmy
kolejną wiadomość od buntowników. Rudowłosy chłopak, imieniem Vince prosił o
szybkie przybycie do Egiptu. Podał dokładne współrzędne, więc mogliśmy wyruszać
od razu. Nie chciałem jednak zabierać całego zespołu. Nastolatek powiedział, że
chodzi o ważne informację. Nie potrzebna jest więc ingerencja każdego z nas.
Zabrałem Bumblebee, Smokescreena i Cliffjumpera. Przeszliśmy przez most ziemny
i znaleźliśmy się w wysokiej, murowanej budowli. Wszędzie było wiele ludzi.
Udało mi się dostrzec Silasa. Szedł właśnie w naszą stronę.
-Witam cię
Prime.
-Witam
Silasie. Co się stało?
-Zostaliśmy
zaatakowani przez cony. Jakimś sposobem udało im się znaleźć naszą bazę. Część
ludzi zabrali, a później chcieli nas wysadzić. Przeżyło jedynie sto osób –
mężczyzna spuścił głowę.
-Przykro mi.
-Ale nie to
jest najważniejsze. Chodzi o to, kto im przewodził – spojrzałem na niego
pytająco, ale on pokręcił głową – Chodźmy na zewnątrz.
Podążyliśmy
za Silasem. Słońce świeciło, a żadne chmury go nie zasłaniały. Nie było wiatru,
a na ziemi leżał piasek. Budowla, służąca za kryjówkę Ruchu to coś, co ludzie
nazywają kościołem.
-A więc? –
zapytał Smokescreen, a mężczyzna westchnął.
-To była
Ellie – otworzył szerzej oczy. Wszyscy zaniemówiliśmy.
-Ale to
niemożliwe! – uniósł się Cliffjumper – Nie zrobiłaby tego.
-Musiałeś ją
pomylić z kimś innym! – dodał Smoke.
-To nie
mogła być Ellie – „powiedział” Bee, chodź Silas i tak go nie zrozumiał.
-Wiem, że
trudno wam w to uwierzyć, mi tak samo, ale wiem co widziałem. Może cony zrobiły
jej jakieś pranie mózgu.
-Co sądzisz
Optimusie? – zwrócił się do mnie Bumblebee.
-Obawiam
się, że Megatron w jakiś sposób przekonał Ellie, by zasiliła szeregi
Decepticonów.
-Mylisz się
Optimusie, Ellie nie mogła tego zrobić! – uniósł się Smokescreen – Ja znam ją
najlepiej i wiem, że tego by nie zrobiła!
-Uspokój się
młody – Cliffjumper starał się u pomóc, ale bot zaczął się od nas oddalać.
-Ciągle
mówisz, że planujesz ją odbić – zwrócił się do mnie – Tak naprawdę nie obchodzi
cię jej los, spisałeś ją na straty!
-Smokescreen! – podniosłem głos, ale on nawet
nie zareagował.
-Skoro nie
masz najmniejszego zamiaru jej pomóc, sam to zrobię! – Smoke transformował się
i odjechał stąd jak najszybciej potrafił.
-Zaczekaj! –
„zawołał” za nim Bumblebee, ale się nie zatrzymał.
-Lepiej za
nim pojadę - zaproponował Cliff. Zatrzymałem go jednak.
-Wróci. Na
razie musimy zając się ważniejszymi sprawami. Megatron chce za wszelką cenę
zniszczyć Ruch i stworzyć dla siebie nową armię. Dlatego nie możemy czekać.
Zbierz jak najwięcej żołnierzy – zwróciłem się do Silasa, a on pokiwał
porozumiewawczo głową – Za dwa dni wyruszamy do Nowego Yorku. Zdobędziemy Dark
Mount. Zabijemy Megatrona.
Oczami
Trinity
Zdawałam
raport Megatronowi. Lord był zadowolony z postępów, jakie udało mi się
osiągnąć. Słuchał uważnie, a kiedy skończyłam, wstał i zaklaskał.
-Jestem z
ciebie naprawdę dumny. Dobrze cię wybrałem.
-Wykonuję
tylko swoje obowiązki – lider złapał mnie za rękę, doprowadził do swojego tronu
i posadził na nim.
-To jest
twoje przyszłe miejsce. Zdecydowałem, że kiedy już zdobędziemy nowe królestwa,
Ziemia będzie twoja.
-To
wspaniały podarunek, ale naprawdę nie potrzebny – chciałam wstać, ale Megatron
mnie powstrzymał.
-Jesteś dla
mnie jak córka. Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz – spuściłam głowę. Nie
możesz mi dać tego, czego naprawdę pragnę.
Chcę znów
poczuć jego dotyk, usłyszeć głos. Chcę ścigać się z nim przy zachodzie słońca.
Chcę Smokescreen’a. Ale mojego pragnienia nie da się spełnić.
Zacisnęłam
pięść. Smokescreen nie żyje. Starscream go zabił. Powinnam wyrwać mu iskrę,
kiedy miałam okazję. Jestem jednak pewna, że okazji będzie jeszcze wiele.
Zniszczę go, tak jak zniszczyłam buntowników…Boże…Co ja zrobiłam? Zabiłam ich,
wszystkich.
W jednej
chwili moja ręka zaczęła drżeć. To co działo się rano…miałam wrażenie, że to
nie ja ich zabiłam. Jakbym dzieliła ciało z drugą Trinity. Wszystko pamiętałam,
ale nie to, żebym naprawdę tego chciała. Co się ze mną dzieje?
-Wszystko
dobrze Trinity? – zapytał Megatron i dopiero wtedy się otrząsnęłam.
-Tak, po prostu
się zamyśliłam – Lord Decepticonów uśmiechnął się, a następnie opuścił
pomieszczenie. Zostałam sama, a w mojej głowie panowało tornado myśli.
Kim tak
naprawdę jestem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz