,,Kocham
cię i wiem, że miłość jest tylko wołaniem w próżni, a zapomnienia nie da się
uniknąć, że wszyscy jesteśmy skazani i nadejdzie dzień, kiedy cały nasz wysiłek
obróci się w pył, wiem, że słońce pochłonie jedyną ziemię, jaką mamy, a ja cię
kocham."
John Green
6 sierpień
2015 rok.
Pu długich
godzinach jazdy bez sensu postanowiłem wrócić do bazy. Moje zachowanie nie
miało sensu. Zanim dojechałbym do Nowego Yorku, minęłyby miesiące. Najlepszym
wyjściem będzie podróż przez most ziemny.
Dzisiejszą
wartę miał pełnić Bulkhead. Dobrze wiedziałem, że wielkolud zawsze usypia. To
była dla mnie szansa. Po cichu wszedłem do głównego pomieszczenia. Tak jak
myślałem, Bulk spał sobie w najlepsze. Wolałem jednak zachować ostrożność i
starałem się być jak najciszej umiałem. Wprowadziłem współrzędne do mostu, a
kiedy portal się otworzył przebiegłem przez niego. Znalazłem się naprzeciwko
Dark Mount. Nie miałem jakiegoś specjalnego planu. Chciałem wejść, zabrać Ellie
i jak najszybciej opuścić to miejsce. Jeśli będzie trzeba, to przeszukam
wszystkie jego piętra. Najlepiej by było, gdyby w komputerze była informacja,
gdzie ją trzymają. To jednak wątpliwe. Trudno, będę sprawdzał każde
pomieszczenie. Zrobię wszystko żeby wyciągnąć stąd Ellie.
Pamiętam,
jak po raz pierwszy ją zobaczyłem. To było po torturach Starscream’a. Byłem zmęczony. Nagle usłyszałem dziwny
dźwięk. Otworzyłem oczy i zobaczyłem małą, fioletowo włosą dziewczynkę. Pomogła
mi. Od razu wiedziałem, że będziemy przyjaciółmi. Potem sytuacja się trochę skomplikowała.
Kiedy Ellie
transformowała, poczułem do niej coś więcej. Była przepiękna. Nie chciałem być
już tylko przyjacielem czy partnerem. Chciałem więcej. Nie mówiłem jej tego.
Głównie ze strachu, że mnie odtrąci. W moim życiu po raz pierwszy przytrafiło
się coś wspaniałego. Wreszcie czułem, że żyję. To wszystko jednak skończyło
się, kiedy Scream wbił we mnie swoje szpony, a ją zabrał na Dark Mount. Teraz
muszę to naprawić.
Uruchomiłem
blaster i zrobiłem dziurę w wejściu. Szybko spotkałem na swojej drodze cony,
ale od razu je zastrzeliłem. Szukałem, sprawdzałem w komputerze, znów szukałem.
Nigdzie jej jednak nie było. Co, jeśli przetrzymują ją w innym miejscu?
Wjechałem na
ostatnie piętro, a moim oczom ukazał się Break Down. Stał naprzeciw mnie, gotowy
do walki. Zacząłem iść w jego stronę, kiedy poczułem przepływającą przeze mnie
energię. Upadłem na ziemię. Ostatnim co zobaczyłem był uśmiechnięty, czerwony
con. Później straciłem przytomność.
Oczami
Megatrona
Znów spała.
Shockwave właśnie skończył podawać jej podwójną dawkę mrocznego energonu.
Wczoraj zobaczyłem, że powoli odzyskuje świadomość i dobrą iskrę. Nie mogłem na
to pozwolić. Dlatego od razu rozkazałem naukowcowi przygotować dla niej dawkę.
Teraz będzie mi całkowicie posłuszna. Zabije Autoboty bez mrugnięcia okiem. W
przyszłości będzie wspaniałą liderką.
Niespodziewanie
do pokoju wszedł Starscream.
-Czy
niejasno się wyraziłem mówiąc ci byś nie przeszkadzał?! – ryknąłem na niego.
-Wybacz mi
panie, ale mamy intruza na Dark Mount.
-Co?
-Autobot wdarł
się do twierdzy. Knock Out i Breakdown już się nim zajęli, ale nie wiemy co z
nim zrobić – westchnąłem. Ich głupota czasami mnie przytłacza.
-Dowiedzcie
się, gdzie znajduje się nowa baza Autobotów. Jeśli trzeba, wyrwij mu iskrę!
-Czy mogę
coś zasugerować, panie? – wtrącił się Shockwave – Myślę, że w obecnej sytuacji
powinniśmy użyć łącza korowo hipokampowego.
-To
doskonały pomysł. Starscream, przygotuj więźnia. Shockwave wkrótce do ciebie
dołączy.
-A kiedy już
zdobędziemy potrzebne informacje? – zastanowiłem się przez chwilę. To byłby
wspaniały sprawdzian dla Trinity…
-Wsadź go do
jednej z cel. Trinity się nim zajmie. A teraz leć!
-Oczywiście,
Lordzie Megatronie – Starscream wybiegł z pomieszczenia.
-Kiedy się
obudzi, zabiorę ją na Dark Mount. Niech Soundwave przyśle ci most ziemny.
-Oczywiście
– Schockwave również opuścił pomieszczenie, a ja zostałem sam z Trinity.
Jestem
całkowicie pewny, że zabije go bez najmniejszego problemu. Będzie w nim widzieć
jedynie wroga, nie przyjaciela. Mroczny energon zawładnie nią dostatecznie, by
wykonała każdy mój rozkaz. Każdy…
Oczami
Smokescreen’a
Leżałem w
laboratorium przypięty do stołu chirurgicznego. Jak już zdążyłem się
zorientować, czerwony con do Knock Out. Jest strasznie denerwujący. Jestem tu
zaledwie kilka minut, a polerował się trzy razy! Jak można mieć takiego hopla
na punkcie swojego lakieru?!
-Uważaj, bo
od tej polerki zaraz ci się obwody przegrzeją – zażartowałem sobie – Dziwię
się, że jeszcze się nie przegrzały.
-Śmiej się
póki możesz. Już za krótką chwilę nie będzie ci do śmiechu.
Doktor
wyszedł, a w pomieszczeniu pojawił się dużo większy od niego con. Miał czarno –
fioletowy lakier i jedno czerwone oko. W ręku trzymał fioletowy kabel. Szedł z
nim w moją stronę.
-Myślisz, że
przestraszysz mnie jakimś kabelkiem?
-Twoje
stwierdzenie jest nielogiczne. Nie mam zamiaru cię straszyć, a jedynie wydobyć
potrzebne informacje.
Con przypiął
mi kabel do tyłu głowy. Strasznie zaczęła mnie boleć. Miałem wrażenie, że
wszystkie moje wspomnienia są przesyłane prosto do doktora Frankensteina.
Nie wiem ile
to trwało. Mi wydawało się, że jedynie kilka sekund. Kabel został odpięty.
Decept stał przy komputerze i odtwarzał jakiś film. Dopiero po chwili
zrozumiałem, że to moje wspomnienie. Bulkhead i Wheiljack wyjaśniali nam
właśnie gdzie znajduje się nowa baza.
-Szczerze
dziękuję za twoją współpracę – con zaczął iść w stronę drzwi.
-Grzyb ci w
klime! – doktor wyszedł, a do laboratorium weszły trzy cony. Odpięły mnie od
stołu i założyły energetyczne kajdany.
Zostałem
wyprowadzony na korytarz, a później do jednej z cel. Była większa niż inne, ale
ciemniejsza. Decepty zostawiły mnie tam i zamknęły drzwi. Ze skutymi rękami nie
mogłem dużo zdziałać. Czekałem aż ktoś otworzy drzwi celi i będę mógł uciec.
Jednak przez długi czas taka sytuacja nie następowała.
W końcu
drzwi otworzyły się. Byłem gotowy wybiec z celi, kiedy jedyne wyjście zagrodził
mi Megatron. Z wrednym uśmiechem wszedł do środka. Cofnąłem się o kilka kroków.
Byłem pewien, że przyszedł mnie zgasić. Dopiero po chwili zorientowałem się,
kto za nim stoi.
-Ellie? –
zapytałem z niedowierzaniem – Ellie, nic ci nie jest?
-Nie odpowie
ci, póki jej na to nie pozwolę – odrzekł za nią Megatron – Nie widzi już w
tobie przyjaciela, a jedynie cel do zlikwidowania.
-Coś ty jej
zrobił?!
-Nic, na co by się nie zgodziła – nagle moje
kajdany same się wyłączyły, a garnkogłowy zrobił miejsce Ellie – Trinity, zabij
go.
-Jak sobie
życzysz, Lordzie Megatronie – lider conów wyszedł, a ona zaczęła iść w moją
stronę.
-Nie jesteś
sobą Ellie. Otrząśnij się!
-Nie nazywaj
mnie tak – fembotka uderzyła mnie w brzuch, później kopnęła w bok. Cofnąłem się
o krok, a jej stopa i moja broda zaliczyły bliskie spotkanie. Odbiłem się od
ściany, Ellie złapała mnie za rękę i rzuciła mną o kolejną ścianę.
-To ja,
Smokescreen. Przypomnij sobie – podszedłem do niej bliżej i chciałem chwycić za
rękę, ale nie pozwoliła mi na to.
-Nazywam się
Trinity! – fembotka kopnęła mnie w brzuch tak mocno, że przeleciałem przez
ścianę. Wylądowałem na korytarzu conów, a ona podeszła do mnie.
-Ja nie będę
z tobą walczył.
-W takim
razie będziesz łatwym celem – powiedziała z wrednym uśmieszkiem i uruchomiła
ostrze.
Podniosłem
się i starałem unikać jej miecza. Nie było to jednak takie łatwe. Co chwila
dostawałem od niej jakiegoś kopniaka. Raz prawie mnie dźgnęła, a kiedy
uniknąłem ostrza walnęła prosto w twarz. Straciłem równowagę, a kiedy
odzyskałem pełną świadomość poczułem, jak z mojego boku wypływa energon. Jej
ostrze tkwiło w prawej części brzucha. Wyrwała je, a ja upadłem na kolana.
Udało mi się zatamować przeciek, ale Ellie chciała mnie dobić.
-Sam
skazałeś się na śmierć przychodząc tutaj.
-Możliwe.
Ale dla niektórych warto zginać - możliwe, że zostały mi ostatnie minicykle
życia. Musiałem powiedzieć jej co czułem. Nieważne, czy mnie zrozumie. Po
prostu musiałem – Nie wiem czy moja dawna Ellie gdzieś tam jest Tak czy
inaczej, chcę żebyś wiedziała, że cię kocham – złapałem fembotkę za ręce,
przyciągnąłem do siebie i pocałowałem.
Z początku
strasznie mi się wyrywała. Z czasem jednak powoli przestała. Zacisnęła mocniej
dłonie i wiedziałem, że to jest moja Ellie. Przerwałem pocałunek i spojrzałem
jej prosto w oczy. Wypływały z nich olejne łzy, które szybko wytarłem.
Uśmiechnęła się do mnie.
-Smokescreen…
Byłam pewna, że nie żyjesz. Co się stało?
-Boty mnie
znalazły i uratowały. A teraz ja przyszedłem po ciebie – wzrok Ellie przeszedł
w dół.
-Przepraszam
cię – chwyciła rękę moją ranę i zatamowała wyciek – Ja nie chciałam.
-Wiem. Teraz
musimy się stąd wydostać – złapałem ją za rękę, ale ona nie poszła.
-Nie. Skoro
już tu jesteśmy to musimy wykonać misję. Wyślę najważniejsze pliki Megatrona do
botów – Ellie podbiegła do jednego z komputerów i rozpoczęła przesyłanie –
Będziesz mógł się z nimi połączyć, kiedy już stąd wyjdziesz. Dark Mount zakłóca
sygnał. Powiesz Optimusowi, że Megatron chce za pomocą mrocznego energonu
wskrzesić armię umarłych Transformerów z Cybertronu. Trzeba go jak najszybciej
powstrzymać.
-A co z tobą
– uśmiechnęła się do mnie.
-Megatron
ufa mi bezgranicznie. Bardziej przydam się tutaj. Zawiadomisz mnie o waszym
przybyciu. Postaram się wyłączyć wszystkie zabezpieczenia i wysłać jak
najwięcej patroli w różne części świat. Nie wiesz tego, ale jestem komandorem –
otworzyłem szerzej usta – Decepticony muszą jednak myśleć, że cię zabiłam.
Przesyłanie się skończyło. Do góry.
Pobiegliśmy
do windy i wjechaliśmy na najwyższy poziom wierzy, skąd startowały cony.
Podeszliśmy do skraja, a Ellie pocałowała mnie.
-Ufasz mi?
-Bezgranicznie
– uśmiechnęła się, a następnie zrzuciła z Dark Mount. Zacząłem spadać. Jak
najszybciej skontaktowałem się z Autobotami - Smokescreen do bazy. Czy ktoś
mnie słyszy?
-Głośno i
wyraźnie – odezwał się Ratchet.
-Przydałby
mi się most ziemny. Tak…teraz!
-Zaczekaj
chwilę – super – Most powinien się pojawić dokładnie pod tobą – moment później
portal rzeczywiście pojawił się pode mną. Wpadłem do niego i z wielkim hukiem
znalazłem się w bazie. Muszę przyznać, to było twarde lądowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz