To, co można
stracić w jednej chwili…buduje się najdłużej
29 lipiec
2015 rok.
-Ciosy
zadawaj dokładnie i bez litości – powiedział Megatron podczas naszego treningu.
Swoim ostrzem przebiłam iskrę jednego z żołnierzy. Mieliśmy ich na pęczki, więc
ćwiczyliśmy na żywych – Musisz umieć przewidzieć kolejny ruch przeciwnika.
Wejdź w jego głowę.
-Wejść w
głowę, tak? – uśmiechnęłam się i wyrwałam głowę jednego z conów. Następnie
pokazałam ją liderowi – Pusta.
-W walce z
Autobotami nie będzie tak łatwo – do żadnej walki nie dojdzie. Nie mam zamiaru
krzywdzić przyjaciół – Masz dobrą technikę, ale brak ci doświadczenia.
-To może powinnam
zacząć je zdobywać?
-Całkowicie
się z tobą zgadzam – Lord Decepticonów podszedł do mnie – Chciałbym abyś
sprawdziła jedną z baz Ruchu Oporu – co proszę? – Buntownicy wiedzą, że zostali
zdradzeni, więc szukają dla siebie nowych baz. Jeśli chcemy ich zniszczyć,
musimy uderzyć teraz. Z tego co wiem, największa jest w Waszyngtonie –
pokiwałam twierdząco głową – Sprawdzisz czy już ją opuszczono. Jeśli nie,
zabijesz buntowników. Wyruszysz ze Starscream’em.
-Z nim?
Dlaczego?!
-Ponieważ
jest komandorem, a ty nie ukończyłaś szkolenia. Będzie na ciebie czekał w
strażnicy w Waszyngtonie. Soundwave otworzy ci most – Megatron zaczął się
oddalać, a ja miałam wielką ochotę mu przywalić. Razem ze Scream’em mam zabić
buntowników? Odpada.
Nie miałam
jednak wyboru. Udałam się do głównego pomieszczenia, gdzie czekał na mnie nasz
as wywiadu. Przywitałam się z nim jak co dzień, a on bez słowa otworzył mi most. Powoli przeszłam
przez niego i znalazłam się na ostatnim piętrze strażnicy w Waszyngtonie. Całe
pomieszczenie miało ściany wykonane z tytanowego szkła, odpornego na pociski.
Na środku pokoju stał Starscream z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Podeszłam do
niego i położyłam ręce na biodrach.
-Co tu tak
jeszcze stoisz? – w jego obecności byłam bardzo śmiała – Robota czeka – Scream
zacisnął pięści. Pewnie miał wielką ochotę mnie zgasić, tak jak ja jego, ale
Megatron mu zabronił. Tak więc w ciszy weszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół.
-Znasz
rozkazy? – zapytał, kiedy dojeżdżaliśmy na trzecie piętro.
-Oczywiście.
Mamy sprawdzić, czy w bazie Ruchu ktoś został. Jeśli tak, musimy go zabić –
zajechaliśmy na sam dół i opuściliśmy windę. Bardzo chciałam zajechać na
miejsce przed komandorem więc po wyjściu ze strażnicy transformowałam się i
pojechałam do kryjówki buntowników.
Jestem
bardzo ciekawa, jak Ruch dowiedział się, że Fowler zdradził. Uciekają, więc z
pewnością się dowiedzieli. Może ktoś widział całe zajście, sama nie wiem.
Miałam skrytą nadzieję, że Smokescreen przeżył i to on im powiedział. Ostatnia
opcja najbardziej by mnie ucieszyła.
Zajechałam
na miejsce i weszłam do hangaru. Pusto. Co za szczęście. Po chwili dołączył do
mnie Starscream z lekkim grymasem na twarzy. Stanął naprzeciw mnie i zaczął
robić mi wykład
-Jesteś moją
podwładną i powinnaś trzymać się z tyłu – skrzyżowałam ręce na piersi i
uśmiechnęłam się do niego wrednie – Musisz nauczyć się słuchać rozkazów –
Scream odwrócił się i zaczął rozglądać po hangarze – Pusto.
-Łał, ale
jesteś spostrzegawczy – con puścił mi ostrzegawcze spojrzenie, ale nie bardzo
się tym przejęłam.
-Pewnie
zmobilizowali się od razu po zdradzie. Tylko kto im powiedział? – dręczy mnie
to samo pytanie – Fowler będzie się tłumaczył – decept znów odwrócił się w moją
stronę – Chodźmy. Nic tu po nas.
-Ty przodem,
komandorze – zrobiłam mu miejsce, a on przeszedł obok mnie, nawet nie
spoglądając w moją stronę.
Wracaliśmy
na piechotę. Starscream pewnie nadal miał nadzieję, że natkniemy się na
jakiegoś człowieka. Widać, że gardzi ludźmi. Szybko się jednak denerwuje, więc
może powinnam to wykorzystać.
-Powiedz,
nie denerwuje cię fakt, że to ja przejmę dowodzenie po Megatronie? W końcu
jesteś komandorem i to ty powinieneś mieć pierwszeństwo.
-A ty co?
Tak nagle zaczęłaś martwić się o swoje stanowisko?! – udało mi się go wkurzyć –
Oczywiście, że mi to przeszkadza! Jeśli tylko bym mógł to rządziłbym
Decepticonami już teraz! – i tu cię mam zdrajco jeden!
-Czy ja
dobrze zrozumiałam? Chcesz pozbawić Megatrona władzy? – conowi otworzyły się
szerzej oczy. Sam się wkopał i musi się teraz jakoś z tego wyplątać.
-Oczywiście,
że nie! Po prostu mówię, że nie miałbym żadnych problemów z dowodzeniem.
-Tak, tak,
wmawiaj to sobie – Scream posłał mi wrogie spojrzenie, ale ja się tylko
uśmiechnęłam wrednie.
-Wiesz co,
nie ważne, że spędziłaś jakiś czas z Autobotami. Ty zawsze byłaś i już zawsze
będziesz jedną z nas – Starscream przyśpieszył kroku, a ja zatrzymałam się na
chwilę. Czy ja rzeczywiście nie robię się taka jak oni?
Oczami
Megatrona
Siedziałem
na tronie, kiedy do pomieszczenia wszedł Fowler. Autoboty całkowicie zniszczyły
jego tkankę i teraz posiada jedynie metalowy szkielet. Ukłonił się i odezwał.
-Wszyscy
buntownicy opuścili bazy, mój panie. Proponuję natychmiast zaatakować siedzibę
Autobotów, zanim i one wyjadą.
-Wszystko w
swoim czasie. Chcę, by to Trinity zniszczyła Autoboty. To będzie jej egzamin.
-Chcesz mieć
pewność, że jest jedną z nas? – uśmiechnąłem się wrednie – Bardzo mądre. Jeśli
mogę, chciałbym prosić o dodatkowe uzbrojenie.
-Przekażę
Shockwave’owi twoją prośbę. Udaj się do Waszyngtonu, tam dokona ulepszeń.
-Dziękuję,
Lordzie Megatronie – Fowler ponownie ukłonił się i opuścił pomieszczenie.
Trinity się
zmienia, staje się jedną z nas. Niestety ciągle czuje w sobie cząstkę
człowieka. Muszę być pewien, że dobrze wybrała. Niszcząc bazę Autobotów raz na
zawsze udowodni, że jest Decepticonem. Stare przyjaźnie pójdą w bok. Zostanie
tym, kim miała być od samego początku.
Oczami
Trinity
Wróciłam do
Dark Mount. Nie chciałam spędzać ani minuty dłużej z tym kłamliwym komandorem.
Jego gadanina stawała się nieznośna. Przechadzając się korytarzami spotkałam
Breakdowna.
-Słyszałem,
że byłaś na misji?
-Tak, ale
nie działo się nic ciekawego. Buntownicy uciekli – udałam zawód.
-Po prostu
miałaś pecha. Ja i Knock Out załatwiliśmy sporą część.
-Co masz na
myśli? – zdziwiłam się.
-Nas
Megatron wysłał do Szwecji. Buntownicy nie zdążyli się zebrać i była niezła
jadka. Podobno bliźniacy pojmali ludzi z Berlinu – niech to złom. Mam nadzieję,
że botom nic nie jest. Jeśli Fowler żyje i wypaplał conom gdzie znajduje się
ich baza, mogą mieć spore kłopoty.
-A Autoboty?
Co z nimi?
-Lord chce
na razie ich oszczędzić. Nie wiem dlaczego, ale z nim się nie dyskutuje. Muszę
iść. Obiecałem Knock Out’owi, że pomogę mu się wypolerować – Breakdown odszedł,
a ja skierowałam się w stronę Megatrona.
Był w
głównym pomieszczeniu, gdzie konsultował coś ze Soundwavem. Kiedy mnie
zobaczył, od razu gdzieś go odesłał.
-Nie
znaleźliśmy żadnych ludzi, ale z tego co wiem innym się poszczęściło.
-I to
bardzo. Zyskaliśmy około miliona osób do kolejnej biosyntezy. Kiedy już
rozprawimy się ze wszystkimi buntownikami oraz Autobotami, rozpoczniemy
mutację.
-Co do
Autobotów, czemu wciąż żyją? – Megatron spojrzał na mnie i uśmiechnął się wrednie.
-Zadałaś to
pytanie w odpowiednim momencie – Lord nacisnął jakiś przycisk na ekranie, a
moim oczom ukazała się nasza baza – Ty zniszczysz ich dom – otworzyłam szerzej
oczy. To był kolejny test. On chciał żebym zabiła przyjaciół. Tylko w ten
sposób będzie miał pewność, że jestem jedną z nich – Wystarczy nacisnąć
przycisk – Megatron delikatnie przystawił moją dłoń do czarnego przycisku – Tu
i teraz możesz zlikwidować jedyne zagrożenie – ręka zaczęła mi drżeć. Nie
mogłam tego zrobić – Dalej Trinity. Jesteś w końcu jedną z nas. Co cię obchodzi
kilka Autobotów? – jeszcze raz spojrzałam na obraz. Miałam dziwne przeczucie,
że ich wcale tam nie ma. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam przycisk.
Ze statku
wystrzelił promień, który doszczętnie zniszczył bazę. Wszystko stało w
płomieniach, a ja myślałam, że moja iskra właśnie roztrzaskała się na tysiące
kawałeczków. Megatron patrzył na mnie z zadowoleniem. W końcu delikatnie
poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać
olejne łzy. Zaufałam przeczuciu, ale co jeśli oni tam byli? Co jeśli właśnie
zabiłam moich jedynych przyjaciół? Moją jedyną rodzinę…
Upadłam na
kolana i schowałam twarz w rękach. Dlaczego to właśnie ja musiałam podjąć tą
decyzję? Dlaczego musiałam nacisnąć ten przycisk? Co się ze mną dzieje? Czemu
to zrobiłam? Tak wiele pytań, na które odpowiedź kryje się w najgłębszej części
mojej iskry. W miejscu, gdzie ja sama boję się zajrzeć. Boję się, po prawda
jest gorsza niż w moich koszmarach. Prawda, że rzeczywiście jestem Decepticonem.
Brak komentarzy? :-( Trudno, rozdziału nie będzie, dopóki nie pojawią się co najmniej trzy komy...
OdpowiedzUsuń