niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział XIII - Kłamstwo ma krótkie nogi

Przy okazji wesołych mikołajek Wam życzę ;-)

Nie mogę uwierzyć, że tak normalnie wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam kompletne pobojowisko.
Suzanne Collins

22 lipiec 2015 rok.

Przed rozpoczęciem inwazji, rodzice puścili mi film, którego nie powinnam oglądać, bo byłam za mała. Nie pamiętam jego fabuły, ale w głowie utkwiło mi imię jednej z postaci. Trinity. Pamiętam, że była bardzo szybka i zwinna. Świetnie strzelała i walczyła. Akurat teraz musiałam o niej pomyśleć. Teraz, kiedy stałam przed Lordem Decepticonów.

Megatron przyglądał mi się. Uśmiechał się. Wiedziałam, że to sztuczny uśmiech, ale jednak nadal uśmiech. Nie odezwaliśmy się do siebie. Żadne z nas się nawet nie poruszyło. Miałam co prawda wielką ochotę poderżnąć mu gardło, ale wiedziałam, że ta myśl się raczej nie sprawdzi. Zresztą teraz moją głowę zaprzątała myśl o Starscream’ie. Mam zamiar się na nim zemścić. Już wkrótce to zrobię.

-Ellie, tak? – z przemyśleń wyrwał mnie lider conów. Pierw chciałam potwierdzić, ale później się powstrzymałam. Właśnie w tym momencie pomyślałam o tej dziewczynie z filmu.

-Trinity – poprawiłam go – Nazywam się Trinity.

-Wspaniałe imię dla Decepticona.

-Jestem Autobotem, jakbyś nie zauważył – Megatron zaśmiał się i podszedł o krok bliżej. Nawet nie drgnęłam.

-Zostałaś Decepticonem, kiedy w twoich żyłach zaczęło płynąć serum stworzone przez Shockwave’a. Stałaś się wtedy jedną z nas.

-Stałam się wtedy Transformerem, nie twoim żołnierzem – con zbliżył się jeszcze o kilka kroków. Dał jakiś znak stojącym za nami deceptom, a oni wyłączyli moje kajdany. Rozmasowałam nadgarstki.

-Nie jesteś tu więźniem.

-Co ty nie powiesz. Zostałam porwana, a ty starasz się mi wmówić, że jestem tu dobrowolnie? Udław się.

-Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś wyjątkowa.

-Bo zostałam pierwszą istotą stworzoną z Biosyntezy? To już wiem.

-Nie o to mi chodzi – otworzyłam szerzej oczy – Pamiętasz co wstrzyknął ci Shockwave, zanim zasnęłaś?

-Jakąś fioletową substancję.

-To był mroczny energon. – Megatron zaczął iść w stronę komputera. Powoli podążałam za nim – Potrafi ożywiać zmarłe Transformery, a ten, kto ma go w sobie może wydawać im rozkazy. Teraz płynie w twoich, jak i w moich żyłach. – Lord Decepticonów nacisnął jakiś przycisk, a na ekranie pojawiła się duża, mechaniczna planeta.

-Cybertron – wyszeptałam.

 -Owszem. Pomyśl tylko. Możemy ożywić każdego Autobota i Decepticona na tej planecie.

-Ale co dalej? Wykorzystałbyś ich do pracy? – decept znów się zaśmiał.

-Nie, to było by głupie. Po co rządzić jedną planetą, skoro galaktyka jest taka wielka – już rozumiem. Megaton chce większej władzy. Ożywione Transformery zostałyby jego żołnierzami. Nową, niezwyciężoną armią.

-Nadal nie rozumiem, gdzie tu moje miejsce? – lider Decepticonów odwrócił się w moją stronę.

-Każdy, kto tworzy swoje królestwo, musi mieć także dziedzica. Nadejdzie czas, kiedy odejdę z tego świata, a żaden z moich podwładnych nie zasługuje, by stanąć na czele Decepticonów. Dlatego stworzyłem ciebie – zdziwiłam się. Czy on właśnie dał mi do zrozumienia, że mam przejąć władzę nad Decepticonami? – Wstrzyknęliśmy ci mroczny energon, by twoje ciało do niego przywykło. Kiedy podamy ci większą dawkę, nie będziesz miała problemów z kontrolowaniem go – Megatron złapał mnie za rękę – Nauczę cię wszystkiego czego umiem. Razem będziemy rządzić Ziemią, jak i innymi planetami. Stworzymy wielkie królestwo. Ty i ja.

-Właśnie. Dlaczego akurat ja? – spojrzałam w oczy Decepticona, a on uśmiechnął się. 

-Zakładam, że wiele osób chciało nie raz wedrzeć się do którejś z moich strażnic. Ty jednak zrobiłaś to pierwsza. Jesteś bardzo odważna. W celi, gdzie byliście przetrzymywani  była kamera. Słyszałem, że to właśnie ty wymyśliłaś ten szalony plan. Właśnie dlatego wybrałem ciebie – cholera. Sama się w to wpakowałam. Spuściłam wzrok, ale Megatron chwycił delikatnie za moją brodę i podniósł ją – Razem możemy być jak ojciec i córka…

Oczami Optimusa

Razem z resztą drużyny siedziałem w bazie i czekałem, aż Rachet skończy operację. Smokescreen miał wielkie szczęście, że Wheiljack zauważył ich zniknięcie. Sprawdziliśmy współrzędne mostu i znaleźliśmy go. Po Ellie nie było nawet śladu.

Medyk w końcu do nas przyszedł. Poinformował nas, że bot z tego wyjdzie. Rana nie była bardzo głęboka i nie stracił wiele energonu. Szybko wróci do zdrowia. Pozostawało pytanie kto go zranił i dlaczego w zasadzie Smokescreen i Ellie opuścili bazę. Przenieśli się do Ruchu Oporu, ale po co? Nie dowiemy się tego, dopóki bot się nie wybudzi.

***

Jeszcze tego samego dnia Smokescreen się ocknął. Był słaby, ale mógł mówić. Poszedłem do niego sam i rozpocząłem rozmowę.

-Jak się czujesz?

-Ellie… - zignorował moje pytanie – Starscream zabrał Ellie. Porwał ją.

-Odzyskamy ją Smokescreen. A teraz powiedz, po co pojechaliście do Ruchu.

-Fowler zadzwonił do nas i powiedział, że ma informacje dotyczące szpiega. Wyruszyliśmy więc po owe informacje. Mężczyzna nie chciał mówić nam o niczym w bazie, więc pojechaliśmy w głąb miasta. Byłem pewny, że go obserwują, ale Ellie szybko zorientowała się, że to on jest szpiegiem.

-Zdradził was – zacisnąłem pięści.

-Wtedy nadleciały cony. Zabrały Ellie, a Scream zatopił we mnie swoje pazury. Przepraszam, że nie zdołałem jej uratować Optimusie.

-To nie twoja wina. Zostaniesz z Ratchetem w bazie, a ja i reszta drużyny pojedziemy do Ruchu.

-Nie – sprzeciwił się – Ja muszę być z wami.

-Nie jesteś jeszcze na siłach.

-Ale Optimusie…

-Kategorycznie zabraniam! – uniosłem się. Nie mogłem sobie pozwolić na straty w żołnierzach – Zostaniesz tu z Ratchetem – po tych słowach wyszedłem i dołączyłem do zespołu.

Wszystko im wyjaśniłem, a następnie od razu wyruszyliśmy. Fowler może wiedzieć gdzie jest Ellie. Musimy jak najszybciej go przesłuchać. Ratchet otworzył nam most, a my przejechaliśmy przez niego. Niestety nie zostaliśmy zbyt miło przywitani. Ruch wycelował w nas swoją broń. Pewnie ich zdradziecki przywódca ponownie naopowiadał im jakiś kłamstw. Już miałem się odezwać, kiedy przed nami pojawił się Fowler.

-Radzę wam się poddać. Nie obowiązują nas już żadne umowy.

-Dobrze wiemy co zrobiłeś zdrajco! – krzyknął Bulkhead, ale dałem mu znak by lepiej się nie odzywał.

-Spiskujesz z Decepticonami – odezwałem się – Wydałeś im Ellie.

-Nikt tutaj nie uwierzy w wasze kłamstwa – uśmiechnął się wrednie – Nigdy nie zdradziłbym własnej rasy.

-Mam już serdecznie dosyć twojej gadaniny! – Wheiljack wycelował w niego blasterem, a żołnierze odbezpieczyli broń.

-No dalej. Pokażcie nam jacy tak naprawdę jesteście. Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za porwanie dziewczyny, to jedynie jej niedoszły, martwy obrońca.

-Dosyć tego! – wrzasnęła Arcee i wystrzeliła w Fowlera blasterem. Mężczyzna stanął w płomieniach, a Ruch zaczął w nas strzelać.

-Miałaś świetny pomysł Cee – odezwał się Cliffjumper.

-Strasznie działał mi na nerwy – Autoboty starały się uniknąć pocisków, ale ja zwróciłem uwagę na palącego się mężczyznę. Nawet nie krzyczał. Kilka buntowników również zwróciło na to uwagę. Powiedzieli o tym reszcie i Ruch wstrzymał ogień.

Nagle z płomieni wyłonił się metalowy szkielet przypominający człowieka.  Nikt nie spuszczał z niego wzroku. To musiał być Fowler.

-No proszę! Odkryliście mnie! Wielkie Gratulacje – zaklaskał – Szkoda, że tak późno.

-Fowler? – zapytał z niedowierzaniem Silas – To naprawdę ty? Co oni ci zrobili?

-To jest postęp drogi przyjacielu. Za kilka informacji dali mi nowe, lepsze ciało. Jestem szybszy i silniejszy. Jestem…

-Potworem – dokończyła czerwono włosa dziewczyna.

-Jestem innowacją. Wszyscy możemy nią być. Musimy się tylko poddać Decepticonom. To jedyne sensowne wyjście. Teraz jest chwila, kiedy wybieracie strony. Kto chce iść razem ze mną, niech wystąpi – wszyscy patrzeli na Fowlera z nienawiścią. Nikt nie wyszedł – Zawiodłem się na was – Wtedy z powietrza nadleciały Decepticony. Wszyscy zaczęliśmy strzelać i z łatwością zabijać wroga. Niestety nim zdążyłem zareagować Fowler wskoczył na jeden z odrzutowców i uciekł. 

Zniszczyliśmy wszystkie Decepticony. Buntownicy byli wściekli, ale zachowali zdrowy rozsądek. Musieli jak najszybciej zmienić swoje położenie. Megatron mógł na nich w każdej chwili wysłać swoją armię. Żołnierze Ruchu pojechali w różne części świata, ostrzegając przed tym wszystkie placówki, gdzie schowani byli więźniowie z Moskwy. Musieli znaleźć nową bazę, a do tego potrzeba czasu. Na razie, część z nich wyrusza do Afryki, a druga część na Antarktykę. Tylko tam nie mieli baz i tylko tam będą bezpieczni. 

2 komentarze:

  1. Zajefajna część błagam ci napisz kolejną część i błagam żeby byla jak najszybciej
    Twój blog moim zdaniem jest nieziemski i ten tekst megatrona poprostu kocham twój blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę miłe i specjalnie dla Ciebie zaraz wstawię dodatkowy rozdział ;-)
      Pozdrawiam i miłego dzionka ;-)
      ***Niki***

      Usuń