Nie mogę
uwierzyć, że tak normalnie wyglądam na zewnątrz, choć w środku mam kompletne
pobojowisko.
Suzanne Collins
22 lipiec 2015 rok.
Przed
rozpoczęciem inwazji, rodzice puścili mi film, którego nie powinnam oglądać, bo
byłam za mała. Nie pamiętam jego fabuły, ale w głowie utkwiło mi imię jednej z
postaci. Trinity. Pamiętam, że była bardzo szybka i zwinna. Świetnie strzelała
i walczyła. Akurat teraz musiałam o niej pomyśleć. Teraz, kiedy stałam przed
Lordem Decepticonów.
Megatron
przyglądał mi się. Uśmiechał się. Wiedziałam, że to sztuczny uśmiech, ale
jednak nadal uśmiech. Nie odezwaliśmy się do siebie. Żadne z nas się nawet nie
poruszyło. Miałam co prawda wielką ochotę poderżnąć mu gardło, ale wiedziałam,
że ta myśl się raczej nie sprawdzi. Zresztą teraz moją głowę zaprzątała myśl o
Starscream’ie. Mam zamiar się na nim zemścić. Już wkrótce to zrobię.
-Ellie, tak?
– z przemyśleń wyrwał mnie lider conów. Pierw chciałam potwierdzić, ale później
się powstrzymałam. Właśnie w tym momencie pomyślałam o tej dziewczynie z filmu.
-Trinity –
poprawiłam go – Nazywam się Trinity.
-Wspaniałe
imię dla Decepticona.
-Jestem
Autobotem, jakbyś nie zauważył – Megatron zaśmiał się i podszedł o krok bliżej.
Nawet nie drgnęłam.
-Zostałaś
Decepticonem, kiedy w twoich żyłach zaczęło płynąć serum stworzone przez
Shockwave’a. Stałaś się wtedy jedną z nas.
-Stałam się
wtedy Transformerem, nie twoim żołnierzem – con zbliżył się jeszcze o kilka
kroków. Dał jakiś znak stojącym za nami deceptom, a oni wyłączyli moje kajdany.
Rozmasowałam nadgarstki.
-Nie jesteś
tu więźniem.
-Co ty nie
powiesz. Zostałam porwana, a ty starasz się mi wmówić, że jestem tu
dobrowolnie? Udław się.
-Może nie
zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś wyjątkowa.
-Bo zostałam
pierwszą istotą stworzoną z Biosyntezy? To już wiem.
-Nie o to mi
chodzi – otworzyłam szerzej oczy – Pamiętasz co wstrzyknął ci Shockwave, zanim
zasnęłaś?
-Jakąś
fioletową substancję.
-To był
mroczny energon. – Megatron zaczął iść w stronę komputera. Powoli podążałam za
nim – Potrafi ożywiać zmarłe Transformery, a ten, kto ma go w sobie może
wydawać im rozkazy. Teraz płynie w twoich, jak i w moich żyłach. – Lord
Decepticonów nacisnął jakiś przycisk, a na ekranie pojawiła się duża,
mechaniczna planeta.
-Cybertron –
wyszeptałam.
-Owszem. Pomyśl tylko. Możemy ożywić każdego
Autobota i Decepticona na tej planecie.
-Ale co
dalej? Wykorzystałbyś ich do pracy? – decept znów się zaśmiał.
-Nie, to
było by głupie. Po co rządzić jedną planetą, skoro galaktyka jest taka wielka –
już rozumiem. Megaton chce większej władzy. Ożywione Transformery zostałyby
jego żołnierzami. Nową, niezwyciężoną armią.
-Nadal nie
rozumiem, gdzie tu moje miejsce? – lider Decepticonów odwrócił się w moją
stronę.
-Każdy, kto
tworzy swoje królestwo, musi mieć także dziedzica. Nadejdzie czas, kiedy odejdę
z tego świata, a żaden z moich podwładnych nie zasługuje, by stanąć na czele
Decepticonów. Dlatego stworzyłem ciebie – zdziwiłam się. Czy on właśnie dał mi
do zrozumienia, że mam przejąć władzę nad Decepticonami? – Wstrzyknęliśmy ci
mroczny energon, by twoje ciało do niego przywykło. Kiedy podamy ci większą
dawkę, nie będziesz miała problemów z kontrolowaniem go – Megatron złapał mnie
za rękę – Nauczę cię wszystkiego czego umiem. Razem będziemy rządzić Ziemią,
jak i innymi planetami. Stworzymy wielkie królestwo. Ty i ja.
-Właśnie.
Dlaczego akurat ja? – spojrzałam w oczy Decepticona, a on uśmiechnął się.
-Zakładam,
że wiele osób chciało nie raz wedrzeć się do którejś z moich strażnic. Ty
jednak zrobiłaś to pierwsza. Jesteś bardzo odważna. W celi, gdzie byliście
przetrzymywani była kamera. Słyszałem,
że to właśnie ty wymyśliłaś ten szalony plan. Właśnie dlatego wybrałem ciebie –
cholera. Sama się w to wpakowałam. Spuściłam wzrok, ale Megatron chwycił
delikatnie za moją brodę i podniósł ją – Razem możemy być jak ojciec i córka…
Oczami
Optimusa
Razem z
resztą drużyny siedziałem w bazie i czekałem, aż Rachet skończy operację.
Smokescreen miał wielkie szczęście, że Wheiljack zauważył ich zniknięcie.
Sprawdziliśmy współrzędne mostu i znaleźliśmy go. Po Ellie nie było nawet
śladu.
Medyk w
końcu do nas przyszedł. Poinformował nas, że bot z tego wyjdzie. Rana nie była
bardzo głęboka i nie stracił wiele energonu. Szybko wróci do zdrowia.
Pozostawało pytanie kto go zranił i dlaczego w zasadzie Smokescreen i Ellie
opuścili bazę. Przenieśli się do Ruchu Oporu, ale po co? Nie dowiemy się tego,
dopóki bot się nie wybudzi.
***
Jeszcze tego
samego dnia Smokescreen się ocknął. Był słaby, ale mógł mówić. Poszedłem do
niego sam i rozpocząłem rozmowę.
-Jak się
czujesz?
-Ellie… -
zignorował moje pytanie – Starscream zabrał Ellie. Porwał ją.
-Odzyskamy
ją Smokescreen. A teraz powiedz, po co pojechaliście do Ruchu.
-Fowler
zadzwonił do nas i powiedział, że ma informacje dotyczące szpiega. Wyruszyliśmy
więc po owe informacje. Mężczyzna nie chciał mówić nam o niczym w bazie, więc
pojechaliśmy w głąb miasta. Byłem pewny, że go obserwują, ale Ellie szybko
zorientowała się, że to on jest szpiegiem.
-Zdradził
was – zacisnąłem pięści.
-Wtedy
nadleciały cony. Zabrały Ellie, a Scream zatopił we mnie swoje pazury.
Przepraszam, że nie zdołałem jej uratować Optimusie.
-To nie
twoja wina. Zostaniesz z Ratchetem w bazie, a ja i reszta drużyny pojedziemy do
Ruchu.
-Nie –
sprzeciwił się – Ja muszę być z wami.
-Nie jesteś
jeszcze na siłach.
-Ale
Optimusie…
-Kategorycznie
zabraniam! – uniosłem się. Nie mogłem sobie pozwolić na straty w żołnierzach –
Zostaniesz tu z Ratchetem – po tych słowach wyszedłem i dołączyłem do zespołu.
Wszystko im
wyjaśniłem, a następnie od razu wyruszyliśmy. Fowler może wiedzieć gdzie jest
Ellie. Musimy jak najszybciej go przesłuchać. Ratchet otworzył nam most, a my
przejechaliśmy przez niego. Niestety nie zostaliśmy zbyt miło przywitani. Ruch
wycelował w nas swoją broń. Pewnie ich zdradziecki przywódca ponownie
naopowiadał im jakiś kłamstw. Już miałem się odezwać, kiedy przed nami pojawił
się Fowler.
-Radzę wam
się poddać. Nie obowiązują nas już żadne umowy.
-Dobrze
wiemy co zrobiłeś zdrajco! – krzyknął Bulkhead, ale dałem mu znak by lepiej się
nie odzywał.
-Spiskujesz
z Decepticonami – odezwałem się – Wydałeś im Ellie.
-Nikt tutaj
nie uwierzy w wasze kłamstwa – uśmiechnął się wrednie – Nigdy nie zdradziłbym
własnej rasy.
-Mam już
serdecznie dosyć twojej gadaniny! – Wheiljack wycelował w niego blasterem, a
żołnierze odbezpieczyli broń.
-No dalej.
Pokażcie nam jacy tak naprawdę jesteście. Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za
porwanie dziewczyny, to jedynie jej niedoszły, martwy obrońca.
-Dosyć tego!
– wrzasnęła Arcee i wystrzeliła w Fowlera blasterem. Mężczyzna stanął w
płomieniach, a Ruch zaczął w nas strzelać.
-Miałaś
świetny pomysł Cee – odezwał się Cliffjumper.
-Strasznie
działał mi na nerwy – Autoboty starały się uniknąć pocisków, ale ja zwróciłem
uwagę na palącego się mężczyznę. Nawet nie krzyczał. Kilka buntowników również
zwróciło na to uwagę. Powiedzieli o tym reszcie i Ruch wstrzymał ogień.
Nagle z
płomieni wyłonił się metalowy szkielet przypominający człowieka. Nikt nie spuszczał z niego wzroku. To musiał
być Fowler.
-No proszę!
Odkryliście mnie! Wielkie Gratulacje – zaklaskał – Szkoda, że tak późno.
-Fowler? –
zapytał z niedowierzaniem Silas – To naprawdę ty? Co oni ci zrobili?
-To jest
postęp drogi przyjacielu. Za kilka informacji dali mi nowe, lepsze ciało.
Jestem szybszy i silniejszy. Jestem…
-Potworem –
dokończyła czerwono włosa dziewczyna.
-Jestem
innowacją. Wszyscy możemy nią być. Musimy się tylko poddać Decepticonom. To
jedyne sensowne wyjście. Teraz jest chwila, kiedy wybieracie strony. Kto chce
iść razem ze mną, niech wystąpi – wszyscy patrzeli na Fowlera z nienawiścią.
Nikt nie wyszedł – Zawiodłem się na was – Wtedy z powietrza nadleciały
Decepticony. Wszyscy zaczęliśmy strzelać i z łatwością zabijać wroga. Niestety
nim zdążyłem zareagować Fowler wskoczył na jeden z odrzutowców i uciekł.
Zniszczyliśmy
wszystkie Decepticony. Buntownicy byli wściekli, ale zachowali zdrowy rozsądek.
Musieli jak najszybciej zmienić swoje położenie. Megatron mógł na nich w każdej
chwili wysłać swoją armię. Żołnierze Ruchu pojechali w różne części świata,
ostrzegając przed tym wszystkie placówki, gdzie schowani byli więźniowie z
Moskwy. Musieli znaleźć nową bazę, a do tego potrzeba czasu. Na razie, część z
nich wyrusza do Afryki, a druga część na Antarktykę. Tylko tam nie mieli baz i
tylko tam będą bezpieczni.
Zajefajna część błagam ci napisz kolejną część i błagam żeby byla jak najszybciej
OdpowiedzUsuńTwój blog moim zdaniem jest nieziemski i ten tekst megatrona poprostu kocham twój blog
To naprawdę miłe i specjalnie dla Ciebie zaraz wstawię dodatkowy rozdział ;-)
UsuńPozdrawiam i miłego dzionka ;-)
***Niki***