niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział XIV - Test


Są dwa typy bólu. Jeden cię krzywdzi, a drugi zmienia.

25 lipiec 2015 rok.

Jestem na terenie wroga. Przynajmniej ja tak uważam. Każdy Decepticon próbuje mi wmówić, że jestem jedną z nich. Co prawda mogę poruszać się po całym Dark Mount, ale gdziekolwiek się nie obejrzę, ktoś akurat patrzy w moją stronę. Jestem pod ciągłym nadzorem, ciągłą obserwacją.

Chciałabym jakoś wezwać Autoboty, ale w obecnej sytuacji jest to niemożliwe.  Ma jednak ona swoje dobre strony. Jeśli Megatron wystarczająco mi zaufa, będę mogła korzystać z komputerów. Wyślę dane Autobotom, a przy okazji dam znać, że nic mi nie jest. Muszę jednak udawać, że ufam Decepticonom i jestem im oddana.

Udało mi się poznać ważniejszych pomagierów Megatrona. Skyquake, którego pokonał Optimus to brat bliźniak Dreadwinga. Cony są identyczne w budowie, ale Dreadwing ma niebiesko – żółty lakier. Airachnid jest sadystką i to ona głównie torturuje więźniów, aczkolwiek ostatnio ochraniała obóz pracy w Moskwie. Knock Out to główny medyk conów. Zdążyłam zauważyć, że ma niezłego hopla na punkcie swojego lakieru. Jest też strasznie arogancki. Ma pomocnika, Breakdowna. On natomiast ma niebieską zbroję i lepiej sprawdziłby się w roli ochroniarza. Shockwave jest strasznie poważny i prawie w każdym zdaniu używa słowa „logiczne”. To strasznie denerwujące. Choć i tak nie pobije Soundwave’a. Ten decept nie mówi w ogóle i jest jeszcze poważniejszy. To on najczęściej mnie pilnuje. Jest też oczywiście komandor Decepticonów, Starscream, którego najchętniej bym wykończyła. Niestety od mojego przybycia, nie spotkałam go na Dark Mount. Scream jest kłamliwy i wredny, z tego co powiedział mi Knock Out. Było to, kiedy sprawdzał mój stan zdrowia. Strasznie zaczął wtedy na niego narzekać. Było mi trochę dziwnie, ale mogłam z nim normalnie porozmawiać. On nie zachowuje się jak normalny con. Dostrzegłam w nim dobro. Szkoda, że on sam tego nie widzi.

***

Przechadzałam się korytarzami mając nadzieję, że uda mi się dostać do jakiegoś komputera. Niestety ktoś co chwila za mną podążał. To robiło się denerwujące. Przyśpieszyłam kroku i skręciłam w kolejny korytarz, przy okazji wpadając na Soundwave’a.

-Sorki – super, moje „maniery” wzięły górę. Con oczywiście nie odezwał się, ale pokazał obraz Megatrona i palcem wskazał na jego pokój. Dał mi tym wyraźnie do zrozumienia, że dowódca chce mnie widzieć – Już idę.

Poszliśmy w swoje strony. Drzwi do komnaty Megatrona znajdowały się na końcu korytarza. Szłam wolno, bo w cale nie śpieszyło mi się na spotkanie. W końcu jednak dotarłam na miejsce. Chciałam zapukać, ale gdy tylko moja ręka zbliżyła się do drzwi, one same się otworzyły. Zalety bycia Transformerem. Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła. W rogu stała kapsuła sypialna, a na środku coś przypominające tron. W pomieszczeniu nie było nic więcej. Megatron stał naprzeciwko mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku. Podeszłam bliżej niego i skrzyżowałam ręce na piersi.

-Chciałeś mnie widzieć?

-Owszem. Chcę ci się o coś zapytać.

-Wal śmiało – czy ja muszę być tak bezczelna?

-Z tego co wiem, kiedy moi…nasi żołnierze, – poprawił się – zabierali cię na Dark Mount, nie byłaś sama. Kto był z tobą? – już ty dobrze wiesz kto. Pewnie sam kazałeś Scream’owi go zabić.

-Smokescreen, mój partner.

-Co zrobił, kiedy cię zabierali? Próbował ratować?

-Nie zgrywaj niewiniątka! – uniosłam się i pokazała palcem na Megatrona – Sam kazałeś Starscream’owi go zabić! – lider Decepticonów był zdziwiony moim oskarżeniem. A może po prostu udawał, sama nie wiem.

-Nie wydałem takiego rozkazu. Statrscream miał cię tu przyprowadzić, tylko tyle. Zrobił to samowolnie.

-I jeszcze tego pożałuje – powiedziałam dosyć cicho, ale jestem pewna, że con to usłyszał.

-Chcesz się na nim zemścić – spojrzałam na niego podejrzliwie.

-To chyba jasne – zaśmiał się.

-Stara, dobra Vendetta zawsze się sprawdza. Jeśli tak bardzo pragniesz zemsty, zabij go – Megatron wskazał na drzwi i w tym samym momencie w progu pojawił się Scream. Wszedł do pokoju śmiało, ukłonił się i powitał nas. Zacisnęłam pięść. Miałam taką ochotę wyrwać mu iskrę.

-Wzywałeś mnie, panie?

-Owszem Starscream. Trinity mówi, że zabiłeś Smokescreen’a. Czy to prawda? – komandor zaśmiał się.

-Wykończyłem go, przerobiłem na złom – tego było już za wiele. Uruchomiłam ostrze i przystawiłam mu je do gardła. W jego oczach pojawił się strach – Panie!

-Zabiłeś go bez skrupułów, choć był bezbronny.

-Nie bierz tego tak do siebie – Starscream mówił cieńszym głosem – Jesteśmy po tej samej stronie.

-Tak myślisz? – jego oczy otworzyły się jeszcze szerzej. Miałam kamienną twarz.

-Nie powstrzymuj się – odezwał się Megatron – Zasłużył sobie.

-Panie?!

-Pragniesz zemsty, więc go wykończ.

-Panie! – Scream błagał. Dobrze wiedziałam, że Lord Decepticonów chce mnie podpuścić. Nie miałam zamiaru mu ulec. Opuściłam dłoń i schowałam ostrze.

-Bardziej się nam przydasz żywy – con upadł na kolana.

-Dzięki ci! – miałam wrażenie, że zaraz zacznie mnie całować po nogach.

-Możesz już iść Starscream – zwrócił się do niego lider – Nie jesteś mi już potrzebny.

-Tak jest, panie – decept wyszedł, a Megatron położył dłoń na moim ramieniu.

-Przesłyszałem się, czy powiedziałaś „nam”? – to było to. Uwierzył, że jestem jedną z nich. Uśmiechnęłam się wrednie, a Lord odwzajemnił uśmiech – Witam cię w szeregach Decepticonów.

 

Oczami Optimusa

Od trzech megacykli planujemy wtargnięcie na Dark Mount. Musimy jak najszybciej odzyskać Ellie. Nie mamy pojęcia, co Megatron jej zrobił. Smokescreen wrócił do zdrowia, ale jest strasznie zdenerwowany. Nic dziwnego, Ellie jest jego partnerką. Musimy jednak zachować zdrowe umysły. Wróg może tak naprawdę zaatakować w każdej chwili. Tak naprawdę dziwię się, że jeszcze tego nie zrobił. W końcu zna położenie naszej bazy. Chyba, ze Fowler jeszcze nie przekazał tej informacji.

Niespodziewanie odezwał się czujnik energonu. Wszyscy podeszliśmy do ekranu komputera.

-Cony? – zapytała Arcee.

-Energon – odpowiedział jej Ratchet – Decepticony pewnie znalazły kolejne złoże i rozpoczęły wykopaliska. Nie powinniśmy zmarnować takiej szansy.

-Zgodzę się z tobą przyjacielu. Autoboty, przygotować się do podróży! - Ustawiliśmy się przed mostem. Medyk wpisał współrzędne, a następnie uruchomił urządzenie – Transformacja i jazda!

Zmieniliśmy formy i przejechaliśmy przez portal. Znaleźliśmy się na jakiejś pustyni. Decepticony wydobywały z ziemi energon. Niebieskie kryształy były zakopane pod grupą warstwą skały przysypanej piachem. Podeszliśmy trochę bliżej tak, by wróg nas nie dostrzegł.  Większość conów była zwykłymi górnikami. Jeden jednak wyraźnie nadzorował prace. Był od nich większy i miał niebieski lakier. Nie znałem jego imienia, ale zauważyłem, że Bulkhead nie spuszcza z niego wzroku.

-Breakdown – bot zmierzył go wzrokiem i zacisnął pięść  - Zajmę się nim Optimusie.

-Nie walcz w gniewie Bulkhead. W ten sposób narazisz się na porażkę.

-Z nim nie da się walczyć w spokoju.

-Po prostu postaraj się zachować czysty umysł – bot spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie każdy rozumie moje przekazy – Autoboty, do walki!

Ruszyliśmy na Decepticony. Zielony bot oczywiście od razu rzucił się na rywala. Ja i reszta skupiliśmy się na zniszczeniu robotników. Posiłki mogły lada moment nadlecieć więc Cliffjumper i Smokescreen rozpoczęli załadunek energonu. Ja, Arcee, Wheiljack i Bumblebee powstrzymywaliśmy w tym czasie Decepticony. Kątem oka widziałem, jak Bulkhead siłuje się z Breakdown’em. Mieli równe szanse na wygraną.

Po jakiś pięciu minicyklach wszyscy górnicy zostali zniszczeni, a energon załadowany. Pojedynek Bulkheada i Breakdowna nadal trwał, ale Autobot miał znaczną przewagę. Swoją kolczastą kulą uderzył wroga prosto w głowę, a ten upadł. Szybko podniósł się, a zaraz za nim pojawił się most ziemny.

-Wracaj tu tchórzu! – zawołał zielony bot, ale on tylko uśmiechnął się wrednie i zniknął w portalu. My też powinniśmy już wracać do bazy. Posiłku Decepticonów są w drodze.

-Autoboty, do mostu – wszyscy wbiegliśmy do portalu, który zaraz za nami się zamknął. Misja zakończyła się sukcesem.

W bazie Ratchet od razu zajął się składowaniem paliwa. Wszyscy cieszyli się zwycięstwa, zwłaszcza Bulkhead. Jedynie Smokescreen siedział cicho i nad czymś rozmyślał. Podszedłem do niego i położyłem rękę na ramieniu.

-Martwisz się o nią, rozumiem, ale musisz skupiać się na misjach. Inaczej stracisz życie.

-Skupiam się Optimusie, ale to moja wina, że jest w rękach Megatrona. Powinien cię wtedy zawiadomić, albo po prostu nie pozwolić jej jechać.

-Obwiniając siebie nic nie wskórasz. Jest nas mało, a Meagatron się nas spodziewa więc musimy lepiej się przygotować nim wtargniemy do Dark Mount. Buntownicy uciekli, a całkiem możliwe jest, że nasza baza jest obserwowana. Dlatego powinniśmy poszukać nowej – w tej samej chwili do głównego pomieszczenia weszły dzieciaki. Przywitały się z partnerami, a potem odezwała się Miko.

-Czy wiadomo coś o Ellie? – pokiwałem przecząco głową, a dziewczyna spuściła wzrok. Wróciła do Bulkheada, a ten spróbował ją pocieszyć opowiadając szczegóły dzisiejszego pojedynku. Dobrze wiedziałem, że każdy z nas martwi się o Ellie. Po prostu niektórzy lepiej to ukrywają.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Czekam na nexta :)
    Pozdrawiam :*
    Ps. Wszystkiego najlepszego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Scream błagający o życie xD Opis tego momentu i wyobrażenie zawsze mnie rozbrajają =P
    Czekam na dalszą część ! I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim wszystkiego najlepszego trochę spóźnione ale szczere ;-) i naprawdę uwielbiam twojego bloga jest wspanialy~^^~

    OdpowiedzUsuń